Po Trollo zupce ruszyliśmy już bezpośrednio w kierunku delty
trochę się motając bo ktoś tam powiedział że most jest pół metra pod wodą...ale niby jest prom no coś tam kombinujemy ale ok ryzyk jedziemy ...
w miejscowości Braiła jest nasz prom
..prom do tanich nie należał...no kierunek Tulcza
do Tulczy dojarzdzamy około godziny 23 jest sobota i wszędzie pełno nawalonych i wesołych Rumunów miasto imprezuje ..ludzie nasz zaczepiają niezły klimat soboty...natomiast z noclegiem problem bo miasto przemysłowe coś tam po kilku próbach udaje się znależć...jesteśmy już troszkę zmęczeni kilometrów na liczniku przybywa w szybkim tempie...
Michał luka na mapę ok to zaraz będziemy na plaży i relaks
czekamy sobie na poranny promik

oczywiście stwierdziliśmy ze nie płyniemy promem nad morze tylko walimy offem na dzika a co tam
..no i tutaj nasz sprytny plan zawiódł okazało się że niema drogi nad morze i drogi na mapie nie istnieją......
...koniec...
no cóż troszkę się zirytowaliśmy.... ok to wracamy do wiochy może od kogoś wypożyczymy łódkę i tak dostaniemy się na wymarzona plażę
.. tutaj miła pani owszem wypożyczy nam łódkę za jedyne 250 EURO ...



no cóż to jest droga z Tulczy na Ukrainę jedziemy na Ukrainę nowy plan poszedł na szybko ...te 250 euro skutecznie wyleczyło nas z rumuńskiej delty....
wracamy tym samym promem ...i kierunek Tulcza
w Tulczty Michałowi coś nie działa nóżka od biegów ale szybko naprawiamy i jedziemy na prom ....ok na promie okazuje się że nie ma przejścia granicznego z Ukrainą z Tulczi i musimy nadrobić kilka set kilometrów żeby dostać się na Ukraińską deltę Dunaju......po namysłach rozmowach postanawiamy nadrobić te kilometry stwierdzamy ze to i tak taniej niż te 250 euro za łódkę ....kierunek Rumuńsko Ukraińskie przejście graniczne w Giurgiulesti .....
Prom jak się patrzy....
i tutaj już niema wiele fotek zmęczeni docieramy na granicę i szok gostek na granicy jak oderwany od pługa z bryudnymi rekami wypisuje papiery i złosci się że musi coś robić .....jeden papier wypisuje 45 minut, polacy to rzadkość na tym przejściu jesteśmy pierwsi od miesiąca ... a super pan z wąsem pyta poco tu przyjechaliśmy przecież tu nic niema my mu że jedziemy do Wilkowe a on ze tu drug niema i dupy nam poodpadają że będziemy ta podróż wspominać jak koszmar .... no i tak po kilku godzinach opornego pana wjerzdzamy na Ukrainę,bierzemy pierwszy gościniec po drodze, wita nas Ukraiński standard rozpierduchy... ciec hotelowy opowiada o wojnie wrócił z frontu ...uwielbia polaków ..cały czas nam słodzi jak to Polacy Ukrainie pomagają ....pijemy piwko i nyny.
rano okazuje się że wylał mi się olej z tylnego amora...a mój haidenau nieuchronnie zbliża się ku końcowi...
moja reakcja na wieść że nie mam już z tyłu amora....