Pominę milczeniem wypowiedzi kolegów sr.jących na mnie personalnie żarem stronę wcześniej. Dystans do świata i umiejętności czytania ze zrozumieniem, to wartości zanikające we współczesnych realiach.
Maurosso, masz rację, najważniejszym aspektem pojawienia się nowej AT będzie misja poruszenia w zaschniętym bagnie producentów motocykli ADV do tego stopnia, by zaczęli oni proponować maszyny mniej wybujałe, a bardziej "mobilne".
Może faktycznie świętej japońskiej trójcy uda się wypełnić rosnące (miejmy nadzieję) zapotrzebowanie rynku na maszyny bardziej zorientowane w teren, niż największe, spasione motocyklowe SUV-y w rodzaju R12GS, ST1200, Duży Tiger czy Crosstourer. Jeśli to jest nowa strategia Hondy to stanowczo mogę powiedzieć, że "Lubię to".
QrczaQ, to co zaobserwowałeś wśród gości Targów zdaje się tylko potwierdzać moje poprzednie obawy. Ludzie patrzą przede wszystkim na obrazki i na cyferki. Sprzedaje się cyferki, a dopiero po wielu latach renomę. Nowy produkt nie ma renomy, trzeba więc zachwycić klienta cyferkami, obrazkami, marketingiem.
Honda nie mówi, że jest "ready to race" czy "f'ckin' unstoppable ever", w zamian za to sprzedaje piękną, turystyczną, sielankową bajkę w fantastycznych sceneriach trudno dostępnych zakątków naszego globu, przyklepaną potakiwaniem mądrych panów o rybich twarzach. Czy to zadziała? Trudno powiedzieć...
Na żądnych kosmicznych prędkości, atomowych przyspieszeń, pionowych wykresów mocy na hamowni czy amatorów wyrywania lasek na "tłustego sprzęta" to raczej nie zadziała. Bo ani to wybitnie szybkie, ani wybitnie tłuste... I dobrze! Do tego są inne sprzęty.
A cyferki?...
Kiedyś Rolls Royce nie podawał mocy silników w swoich pojazdach, twierdząc że jest wystarczająca...
Jedno jest pewne. Jeśli ktoś kiedykolwiek liczył, że nowa AT będzie wyznaczała nowy kierunek w trendzie ADV, na modłę "dakarowej rajdówki", to raczej ręce mu opadły. Z przekazów wynika, że będzie to nowoczesna wersja starego dobrego klunkra AT sprzed ponad 25 lat. Jeśli będzie choć w części tak udana jak poprzednik na tle obecnej konkurencji, to tylko pozostaje ręce zacierać.
Za tydzień będę miał okazję ją w końcu osobiście pomacać, ale nie napalam się jak Reksio na boczek. Wolę się miło zaskoczyć niż sromotnie rozczarować.
To mówiłem ja, beemiarz, a jednocześnie też hondziarz, kateemiarz, ujeżdżacz zabytka i rodzimego wyrobu sprzed 20 lat marki Romet

.
Zdrowia!