Nie no Lepi, żadnej pyskówki czy awantury? A tak wogóle to gdzieś ty pojechał, autostradą na plażę tym pomarańczowym dzikusem? W krzaczory trza było ich zawieźć, zmęczyć się a potem poleżeć na polance, wypić ze dwa browce i spać pod gwiazdami...
Jeszcze to koło na pustym nagrzanym jak w piekarniku parkingu, żar się leje z nieba a Lepi naprawia koło....
Ten wyjazd chyba nie zaliczasz do udanych, ale chyba zbyt skromnie go opisałeś, albo wina brak
pozdr.