Dzień 12,
Rano tankuje i pomału myślę juz o domu ... wbijam w nawigację dom, a tam jeszcze przeszło 3500 km, co studzi moje optymistyczne nastroje.
Postanawiam się turlać dalej bezpłatnymi drogami wzdłuż hiszpańskiego wybrzeża gdzieś pomiędzy Malaga i Almerią nie świadomie zbaczam z drogi i wjeżdżam w pasmo gór Sierra Nevada - i ot trafiam do
MOTOCYKLOWEGO RAJU 





Idealny asfalt, zero ruchu i winkiel za winklem .. plątam się pól dnia gdzieś po omacku .. widoki super .. przewyższenia spore. Złapałem głupawkę .. asfalt zdecydowanie lepiej trzyma niż w Maroku .. można poobdzierać kufry

Print Scren wycinka mapy
Sierra.jpg
Kręciłem się po tych górach z 250 km ... no ale trza jechać w stronę domu .. do wybrzeża daleko .. to postanawiam ściąć trasę do Walencji, gdzie docieram już późnym wieczorem.. niestety leje jak cholera. Poszukiwania rozsądnie cenowego hotelu spalają na panewce to nie pozostaje mi nic jak jechać dalej . Odjeżdżam w jeszcze z 80 km w stronę Barcelony jest już po północy .. rozbijam się koło dystrybutora na zamkniętej stacji

Rano spodziewałem się konkretnego opier....u, jakież było moje zdziwienie jak pracownik chcący otworzyć stację poprosił mnie grzecznie, żebym się przeniósł z majdanem trochę dalej. Tak zrobiłem i dałem dalej w kimę
Zrobiłem jedynie kilka fotek:
20151008_122321.jpg
20151008_120659.jpg