Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20.02.2016, 16:15   #27
chemik
 
chemik's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 1,419
Motocykl: Husqvarna 701 Enduro
chemik jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 15 godz 23 min 25 s
Domyślnie Dzień drugi (częśc druga)...

Huk wybuchu jest dla miejscowych niczym strzał startera na olimpijskim biegu na 100m... Zwęszyli zarobek i w ciągu nanosekund zjawia się wokół mnie kilku... Póki co stoją blisko, bardzo blisko, niemalże natrętnie, ale nie podejmują żadnej akcji... Ja za to próbuję odpalić motocykl z kopki z mizernym skutkiem... Silnik nie przejawia żadnej reakcji... Po kilku próbach rozumiem, że w takim upale szybciej się zgrzeję, niż w ten sposób odpalę maszynę...
Czasami tak jest, że dwie luźne myśli błąkają się po głowie, a jak spotkają się z tyłu potylicy to powstaje wielka idea... Tak jest i teraz: cały czas byłem świadomy, że teren jest pofałdowany ale dopiero skojarzyłem, że stoję na szczycie niewielkiego wzniesienia... Nie da się z kopki? To odpalę „na pych”... Ma być REJLI ADVENTURE, po to tu przyjechałem, po to wydaję ciężko zarobione rupie!
Siadam i royal przez kilka metrów staje się hulajnogą... Nabieram prędkości... Teraz tylko nie spanikować, gdyż drugiej próby nie będzie... Koniec pochyłości coraz bliżej, prędkość coraz większa – sprzęgło, trójka, puszczam sprzęgło... Silnik próbuje gdakać, ale nie daje rady... Stoję w najniższym punkcie między dwoma wzniesieniami...
Lokalesi przybiegają i znów nagabują o możliwość pomocy, oczywiście odpłatnej...

01.JPG

W końcu jeden łamaną angielszczyzną mówi, że pokaże mi jeden myk „for free”... Zgadzam się... Lokales sięga do przycisku startera i szczęka mu opada, jak rozrusznik nie zakręcił... Cóż, nie musiałem mu tłumaczyć, że Al uprzedził, że rozrusznik też nie działa... Ale ten epizod totalnie przełamał lody... Lokalesi powodowani własną ciekawością próbują zdiagnozować usterkę... My w tym czasie próbujemy z Szynszylą dodzwonić się do Ala – w końcu powiedział, że zapewnia nam assistance... Dodzwoniliśmy się i tłumaczymy mu co się stało... W pewnym momencie Al przerywa:
- Give me local people!
Bez słowa tłumaczenia podaję telefon pierwszemu z brzegu lokalesowi... Al rzuca w słuchawkę jedno zdanie i się rozłącza... Lokales coś szybko mówi do kolegów... Scena jak z „Killera” normalnie (https://www.youtube.com/watch?v=gpZWMrYSJRo)... Atmosfera znów się zmienia... Kończy się gadania i lokalesi biorą się do pracy... Po niecałej minucie lokalesi są upaprani w smarach po łokcie, a motocykl odpala... Przyczyna usterki była zsunięta rura łącząca gaźnik z cylindrami – mieszanka szła w atmosferę, a nie w silnik...
Siadamy z Szynszylą na moto i ruszamy przed siebie... Lokalesi i ruiny szybko zostają za nami... Droga jest prosta, prościutka, jak w amerykańskim filmie...

02.JPG

03.jpg

Wokół pasą się wielbłądy...

04.jpg

05.jpg

06.JPG

Jedziemy do następnego punktu na mapie Ala... Po drodze mijamy jakiś straganik z napojami z informacją, że to ostatnie miejsce przed pustynią gdzie można kupić wodę... Takie straganiki będziemy mijać na tej drodze jeszcze kilkukrotnie...
Dojeżdżamy do jakiejś skromnej wioski... Na mapie jej nie ma, więc wiem, że pobłądziliśmy... Próbuję zagadnąć jakąś babeczkę pokazując jej mapę... Może to był błąd, bo zaszwargotała coś w hindi i szybko się zmyła... Cóż, w regionach muzułmańskich nie zaczepia się nieznanych kobiet...
Bardziej na wyczucie dojeżdżamy do naszego celu, ale od tyłu, przez podwórko...

06-1.JPG

Obiekt to jakaś świątynia, wstęp płatny... Zwiedzamy... Sami... Zajmuje nam to niecałą godzinę...

07.jpg

08.JPG

09.JPG

10.JPG

10-1.JPG

10-2.JPG

11.JPG

12.JPG

13.JPG

14.JPG

15.jpg

Wychodząc widzimy jak na placyk przed wejściem wtacza się skuter z dwoma Hindusami... Kierowcę rozpoznajemy... To Al!!! Cóż, tak zadziałał obiecany assistance... Drugim Hindusem był przyboczny mechanik Ala... Facet miał koszulę i spodnie na kancik oraz torbę lekarską... Szybko wskazaliśmy miejsce niedawnej usterki, a facet jeszcze szybciej dokręcił obejmę (choć wcale to nie było konieczne)... Al znów życzył nam miłego dnia, zabrał mechanika i odjechali... My też ruszamy... Gdzieś do drodze znów dwie myśli spotkały się z tyłu mej potylicy...
- Szynszyla, prowadziłaś kiedyś motocykl?
- Nie.
Zamieniamy się miejscami...
- Pamiętaj, lewa strona motocykla odpowiada za zamianę biegów, a prawa za zmianę prędkości... Tu jest sprzęgło, tu jest gaz, a tu masz hamulce...
Szynszyli udaje się ruszyć za drugim razem... Krótko perswaduję aby zmieniła bieg na wyższy... Udało się i mkniemy na dwójce, a po kilku kilometrach na trójce... Droga prosta, szeroka, ruchu brak, wiatr we włosach... Kwintesencja motocyklizmu... Normalnie jak w amerykańskim filmie...
Dojeżdżamy do kolejnego punku na mapie Ala... To jakaś świątynia... Przed wejściem siedzi trzech starszawych lokalesów i babka sprzedająca napoje... Widząc Szynszylę prowadzącą motocykl lokalesi pospadali z ławeczki... Taki obrazek nie mieści się w ich pojmowaniu świata... Natomiast babeczkę z napojami duma rozpiera... Widać jest w głębi duszy zakonspirowaną feministką... Sprzedaje nam napoje taniej niż w sklepie w odległym Jaisalmer...

Ostatnio edytowane przez chemik : 20.02.2016 o 16:19
chemik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem