Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23.03.2016, 02:53   #48
Maurosso
 
Maurosso's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2014
Miasto: Rz-ów
Posty: 648
Motocykl: RD07
Maurosso jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 14 godz 42 min 51 s
Domyślnie

Opierniczam się trochę w tym wątku...w ramach zadość uczynienia podpinam krótką sklejkę z Gruzji
==========================
Kierując się na Armenię, w pewnym momencie nawigacja mówi: "Turn left". Tak też czynię. Po krótkiej przeprawie przez jakieś wioski, kolejny dziwny skręt i nagle pocinam przez jakąś polanę totalnie na dziko. Na mapach niby jakaś droga zaznaczona.

Trawa wysoka po kierownicę, piękna pogoda, klimat nieziemski. Po kilku kilometrach, równinę zaczynają przecinać coraz głębsze rowy i paryje. Po chwili trafiam na jeden, który jest na tyle głęboki, że nie dam rady go przejechać. Ciągnie się wzdłuż całej doliny. Żadnego mostka, ani wypłaszczenia nie widzę. Trochę kręcę się, próbując raz w jedną raz w drugą coby jakoś jednak przeciąć ten "wąwozik".

Nagle przyuważam wojskowego dżipka/ATV, który ewidentnie pocina w moim kierunku na pełnej piździe. Wtedy dopiero jakoś do mnie dotarło, że jest maaaaalutka szansa, że ten rów to granica Gruzja/Armenia.

Nie wiem czemu, ale navi stwierdziło sobie, że ominie przejście graniczne, które jest jakieś 5 kilometrów na zachód. W pełnym słońcu, fioletowa granica państwa była średnio widoczna na mapie, a ja byłem pewny że jeszcze z 30km do posterunku przynajmniej :P Na tracku wygląda to komicznie.

Po wstępnym zarzucie o przemyt narkotyków, udało się wytłumaczyć gościom z ATV, że ja tylko tępy turist, co w GPSom wierzy. W sumie chcieli mnie puścić, jednak jeden z nich posłał cynk do dowodzącego pobliskim posterunkiem. No i jak już koło biurokratyczne ruszyło, to wsiąkłem...

Najpierw oczekiwania na Pana Pułkownika, który przyjechał Styerem. Potem jazda w wojskowym konwoju (Steyer - Ja - ATV) do bazy, a na koniec oczekiwanie na tłumacza.

Generalnie po jakiś 30 minutach, jakoś dogadałem się z szefem i wytłumaczyłem mu jak to się stao, że chciałem nielegalnie przekraczać granicę. Także i on chciał mnie w sumie puścić, ale wykonał już telefon do swojego przełożonego. Tak więc musiałem złożyć pisemne wyjaśnienie całego zajścia. Po Gruzińsku lub Rosyjsku. A ponieważ mój rossijskij w ocień płochy, to trza kiblować w bazie.

Leniuchowanie ponad 6 godzin, bo tłumacz gdzieś ze stolicy jedzie, a po drodze jeszcze "cośtam, cośtam". Przez te 6 godzin w sumie się skumplowałem z ekipą stacjonującą tam. Nakarmili michą makaronu, odpalili TV, dali internety, full wypas :P

Po spisaniu papierków, ciemną nocą wypuszczają mnie w kierunku granicy. Po sprawnej odprawie Gruzińskiej, mordęga z Armeńczykami. Jakieś ubezpieczenia, jakieś bilety wjazdowe, jakieś cła. Nie byłem w stanie dojść, które to ściema, a które to faktyczne opłaty wjazdowe szczególnie, że noc i zmęczenie robiło swoje. Parę kilometrów za granicą udało znaleźć się wykoszoną, skrytą polankę. Witaj Armenio.

__________________
Marcin vel "Gruby" aka "Maurosso"
Maurosso jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem