Snake Canyon to jedna z ciekawszych rzeczy w Omanie.
Niestety w całości niedostępna „przeciętnemu” turyście, bo wymaga umiejętności nurkowania oraz zakładana lin.
My jednak chcemy dojść, dokąd się tylko da
Przy wejściu do kanionu ciekawa tabliczka:
Nie wyglądało to na cmentarz…
Kanion jest naprawdę wąski i wysoki, jest dość chłodno i oczywiście cień
Kanion jest bardzo ciekawy geologicznie, niestety opis w przewodniku geologicznym, który kupiłam (a było nie oszczędzać, tylko kupić porządny niemiecki, było!) jest tak nic nie warty, że wkurzam się do dziś.
Są tu skały prekambryjskie, z okresu tzw. „snowball earth” czyli czasu, kiedy nasza planeta była całkowicie pokryta lodem.
Tylko nie pytajcie mnie, które to…
Być może te brązowe na górze…
To szare, cholernie śliskie po którym idziemy to wapienie formacji Hajir, często występują w nim złoża ropy
Wchodząc do kanionu należy dokładnie przeanalizować ilość chmur na niebie.
Już zwykły deszcz powoduje kompletne zatopienie kanionu w pół godziny. Ze wszystkimi turystami w środku
Stachu, jak na prawdziwego turystę z zachodu przystało, nie rozstaje się z butelką coca-coli
Te wszystkie zakola w wapieniach wyżłobiła woda…
Ta dam! To byłoby na tyle

Za tym „kamyczkiem” jest niżej o jakieś 4 m. Zejść by się może i dało, ale wejść z powrotem na pewno nie.
Cała czwórka obchodzi głaz ze wszystkich obu stron:
No nie ma przejścia i już…
Może jednak?
Stachu oczywiście nie wypuszcza coca-coli z ręki
Niestety…
No to wracamy…
Jeszcze raz wyślizgane wapienie:
i powrót na parking.
Patrząc na mapę – zrobiliśmy w 2 godziny jakieś 500 m w linii prostej

Ciekawe, jak daleko zajdziemy od drugiej strony?
cdn.