Dalej kierowaliśmy się na północ do Olsztyna, ale zaraz, zaraz! To tylko kilkanaście kilometrów... czyli co nie będzie jezior

A no nie!!
Odcinek mieszany, asfalt, szutry, łąki i lasy. Ostatni kawałek bardzo źle wspominał Endrju. Kask bez daszka, krzaki a zza nich raziły promienie zachodzącego słońca. W połączeniu z brudną szybą i cieniem te kilka kilometrów zapedły w jego pamięci na długo.
Stanęliśmy na krzyżowce. Do miejsca docelowego mieliśmy jechać prosto. Po prawej w oddali pokazały się bardzo ciekawe skały. Padło pytanie:
-Byłaś tam?
-W sumie to nie...
No to ruszyliśmy pod górkę, podjechaliśmy tam a ich oczom ukazał się las...
https://www.youtube.com/watch?v=ip7nAtliXcc
Nie...las już był a nam ukazała się piękna panorama z ruinami zamku w tle. Zachodzące słońce, widoki niesamowite. Wszyscy byliśmy w szoku, że to w Polsce. Sporo fot i okrzyków ekscytacji