<TABLE cellSpacing=5 width="100%"><TBODY><TR><TD>
...s...z...u...t...r...y...
no to trochę wody upłynęło w Czarnej Hańczy od kiedy wróciłem, wypadałoby wkleić kilka fotek i krótki opis
plan był krótki: robimy "Polskę egzotyczną" zza okna samochodu
skład: Robert motorem bmw, sterownik parcha, no i na prawego wskoczył do parcha Krzysiek M., pomysłodawca całego wyjazdu
kroki i decyzje jakie trzeba było podjąć aby wyruszyć odbyły się bardzo szybko,
właściwie to od decyzji do wyjazdu minęły niecałe 2 dni
udało się odebrać furę z warsztatu, pozałatwiać formalności na uczelni, zebrać toboły z roboty, spakować się i wio...
wraz z dojazdem do Augustowa i powrót z Sandomierza przejechaliśmy ponad 2500km,
od dojechania na Suwalszczyznę poruszaliśmy się głównie szutrami i czasem bardzo lokalnymi asfaltami, krajówką lecieliśmy raz gdy spieszyliśmy sie do Lublina na spotkanie
dojazd do Augustowa robiliśmy również asfaltami, głównie nie-krajówkami
ogólnie trasa wyglądała tak:
zaczeliśmy we Frąckach nad Czarną Hańczą
Robert przyjechał motorem i już od wieczora tam czekał na śpiwory jakie wieźliśmy,
dostał je około 3 rano, wypił z nami piwko i padł zmęczony spać dalej
my natomiast po trasie uraczyliśmy się zimną łomżą i ciepłą wiśniówką domowego wyrobu,
a jako że z okazji przesilenia letniego było dość jasno, czas nam umknął niespodziewanie i padliśmy dopiero rankiem na pięknej polance z pomostem nad samą Czarną Hańczą
późnym porankiem, gdy słońce stało już w zenicie zjedliśmy śniadanie i zaczęło się "szutrowanie", jezioro Wigry, Suwalska Fujijama (Cisowa Góra), znajomy zajazd w Tobołowie u "Przystań u Krystyny" (jak się skuma to można wędzonki DHL'em zamawiać po Polsce stamtąd);
odpuściliśmy sobie takie miejsca jak wiadukty w Stańczykach (choć z perspektywy trochę żal) ale ostatecznie nie pierwszy i nie ostatni raz zwiedzaliśmy Suwalszczyznę
poruszaliśmy się w kierunku północnym do Wiżajn klucząc ciągle szutrami
kilka godzin zajęło nam znalezienie młyna wodnego o którym z grubsza pamiętaliśmy z Krzyśkiem gdzie jest, a chcieliśmy z niego uczynić waypoint na trasie.
Oczywiście jak się okazało, młyn znajduje się "prawie tam gdzie pamiętaliśmy" ale nie do końca tam i pole poszukiwań zmieniliśmy po jakiś zmarnowanych wcześniej 2 godzinach, młyn odnalazł się od razu
rano asfaltem do nikąd, czyli na pas Ziemi Niczyjej
pomysł na przejechanie trasy podsunął mi kiedyś Paweł Kuśmierski ze Szczecina,
gdy opowiadał jak po wejściu Polski do Schengen zrobili lokalną popierdułkę takim oto właśnie terenem
Pas Ziemi Niczyjej na granicy z Litwą jest starą drogą patrolową, obecnie niezaoraną,
szerokości jednego pasa ruchu i biegnie w większości przez łąki,
droga jest zarośnięta trawami dość znacznej wysokości, nie wygląda na to aby była używana przez lokalesów;
jest na niej dość sporo nawet całkiem sympatycznych podjazdów,
a w miejscach gdzie przebiega jakiś ciek wodny lub droga opada i przechodzi przez tereny podmokłe są usypane groble z przepustami, na terenach gdzie była zrobiona zrywka drzew przejeżdża się dobrze wykarczowaną drogą bez pniaków, etc. widać że było to kiedyś zadbane mocno;
ogólnie trasa jest przejezdna bezproblemowo czymkolwiek ciut wyżej zawieszonym od poloneza, a z racji kolein i podjazdów wskazany napęd na obie osie
kwestię legalności jazdy wyjaśnili nam pogranicznicy z zielonego defendera, którzy sami namawiali nas do przejechania tym szlakiem
jedyne co trzeba zaposiadywać to paszport lub dowód osobisty na wypadek kontroli po stronie litewskiej,
prawko nie wystarcza, jest wtedy za to mandat i skierowanie w kierunku RP
pasem drogi granicznej zrobiliśmy kilkanaście kilometrów,
miałem apatyt na więcej, ale Robert miewał problemy z opanowaniem motocykla (280kg) na podjazdach i w grząskich miejscach i z bólem serca zarządziliśmy powrót na twarde szutry
drogą w kierunku Puńska i do Sejn
jednym z przewodnich tematów wyjazdu były kulinaria
a jako że mamy opracowane na wschodzie kilkanaście zajebistych miejscówek z paszą dobrą, niedrogą i klimatyczną to konsulat litewski w Sejnach musiał znaleźć się na trasie
knajpę polecam gorąco, a szczególnie przysmak litewski czyli świńskie uszy z kaszą gryczaną i grochem
z innych zamówień były czenaki, czyli taki "eintopf",
oraz zwykłe placki po litewsku czyli po węgiersku
klimat Polski z bocznej drogi zawsze mnie rozwala widokowo
znów nad Czarną Hańczą
"nawet pekaes do nas dochodzi"
i nad rzeką Marycha
która wyznacza miesce zejścia granicy polskiej, litewskiej i białoruskiej
oraz na śluzach Kanału Augustowskiego
z Kanałem Augustowskim związany jest tez pomysł na kolejny wyjazd,
już nie offroadowy, ale jak w ogólniaku - kajakowy
Kanał Augustowski łączy Bierzę z Niemnem,
obecnie przechodzi przez teren Polski i Białorusi, liczy sobie 101 km i przebiega 18 śluzami
14 i pół piętnastej jest w Polsce a reszta na Białorusi
i właśnie o to pół się sprawa rozchodzi
od kiedy pamiętam nie można było przepłynąć kajakiem w kierunku Niemna,
po pierwsze: nie było tam przejścia granicznego,
a po resztę: Kanał Augustowski był nieprzygotowany i zapuszczony, nad śluzą stała białoruska wieżyczka obserwacyjna z aktywnym obserwatorem
1 maja w tym roku otwarto wyremontowaną śluzę Kurzyniec
najlepsze w tym jest to, że wyremontowane jest zarówno polskie pół i białoruskie pół
jest tam też przejście graniczne, które jednak przekraczać można tylko drogą wodną, w wyznaczonych miesiącach i godzinach, a do tego należy powiadomić obsługę przejścia minimum dobę przed planowanym przekroczeniem granicy, tak aby białoruscy pogranicznicy przyjechali zrobić odprawę,
oczywiście potrzebny paszport i wiza...
tak relacjonowali pogranicznicy, mówili też, że od maja tak siedzą na posterunku i jeszcze nie było spływu...
ale podobno naprawdę się da
a po stronie Białorusi są kolejne śluzy: Wołkuszek, Dąbrówka, Niemnowo
i kanał po tamtej stronie jest do przepłynięcia, wyremontowany; z tego co skumałem z białoruskich stron www, są to całkiem popularne miejsca wypoczynkowe lokalnie
kusi taki pomysł
kajakiem z Biebrzy do Niemna...
zdjęcie z netu (Piotr Celiński, źródło z odnośnika wikipedia.pl)
tam dalej to już płynie się na Białoruś
posuwamy się dalej na południe, w kierunku Biebrzy ale ciągle bocznymi drogami
w lasach w okolicy Lipska można znaleźć umocnienia z II WŚ zwane "zębami Stalina", obecnie stanowią ciekawe obiekty w środku lasu jaki wokół nich dziś rośnie
granica Białoruska i od razu zaczyna się też klimat cerkwi
Biebrza,
Kopytkowo, Dolistowo, Goniądz, Tykocin
znad Biebrzy wykonaliśmy w mierę szybki skok lokalnym asfaltem zahaczając o Drohiczyn gdzie jak słyszeliśmy i potwierdziliśmy na zakolu rzeki serwują świetny żur - prawda to, knajpa nazywa się Stara Baśń,
a potem krajówką w kierunku Lublina i docelowo do Nałęczowa
polecam SPA w Nałęczowie, miło tak się odmoczyć po kilku dniach spędzonych na kąpieli "byle gdzie"
fotek z wnętrza basenu nie ma
Nałęczowska Kolej Dojazdowa
stacja Karczmiska
kolejka jeździ
rozkład tu:
<!-- m -->
http://www.naleczow.com.pl/turystyka/kolejka/nkd.php<!-- m -->
z Karczmisk mieliśmy plan zrobić rundę przez Kazimierz, Janowiec, Puławy do Lublina na popołudnie na umówiony obiad,
a aby sobie umilić wjazd do Kazimierza odbiliśmy od razu na szutry i wąwozy, potem się przepromować i wrócić normalnym mostem do Lublina
okolice Kazimierza Dolnego
Kazimierz
może zbluźnię teraz, byłem w Kazimierzu kilka razy, zawsze niestety w okresie mniej lub bardziej wakacyjno-feriowym;
nigdy tez Kazimierz nie spodobał mi się specjalnie, a już wogóle nie mogę pojąć jak można tam przyjechać na tygodniowy "wypoczynek" żreć lody i łazić z bachorami po zatłoczonym rynku
natomiast jeśli idzie o położenie Kazimierza, to jest przepiękne
tylko te tłumy...
prom do Janowca
przepiękny most kratownicowy w Puławach
50-lecie OSP w Oblasach
Lublin
Zwierzyniec
wizyta w browarze
i po wizycie
zagroda "Guciów" na Roztoczu
czyli żywy skansen i knajpa
młyn pod wsią Kaczórki
obecnie magazyn paszy dla hodowli pstrąga
z zasięgniętego języka, podobno ma tam być otwarta kawiarnia/restauracja w starym młynie
z kolejnych fascynacji kolejowych
pomiary na Linii Hutniczej Szerokotorowej

czyli jedynym w Polsce torze 1520 mm
więcej na: <!-- w -->
www.lhs.pl<!-- w --> i <!-- w -->
www.km.lhs.pl<!-- w -->
okolice Biłgoraj-Janów Lubelski
i Gościniec Janowski
Na koniec jeszcze zjechaliśmy do Sandomierza na wieczór i decyzja o powrocie do Wrocławia
No i skład wyjazdu
od krzaków do asfaltu: Krzysiek, Robert, i ja - Mać
większość fot autorstwa Krzyśka M.
Pozwoliłem sobie przekleić, jechał też dwókółkowiec.
</TD></TR></TBODY></TABLE>