Trochę późno (i dosłownie i w przenośni) ale lepiej niż wcale (chyba) :wink:
Stało się tradycją już chyba, że spotykamy się we trzech i latamy parę dni w roku...Ten wypad to i latanie w pięciu, we trzech, i we dwóch i solo - a więc każdy miał to co chce.
Dzień pierwszy - spotkanie na Roztoczu a dokładniej w Zwierzyńcu...to był czas głównie picia a więc zdjęć nie mam za dużo :wink: w ogóle nie mam za dużo zdjęć ale nimi będę się starał opisać co się działo.
Rozmyty, Doktorek i ja - spotkały się zwierzęta w Zwierzyńcu i było pięknie. Polataliśmy trochę ale głównie spożywaliśmy wodę...pisaną przez "ó" :wink: Generalnie w okolicy latało się średnio - dużo miejsc z "zakazem" bo Parki Narodowe i inne Pomniki Przyrody, których nie chcieliśmy naruszać naszą grubiańską i brutalną metalową, mechaniczną osobowością naszych motocykli... i Wojtka disco-rowerem :grin:
Jako iż dojechałem pierwszy, miałem prawo wyboru miejscówki :wink:
Dotarli potem Jegomoście, po czym w dzień pierwszy skończyło się na zdobywaniu terenu wokół pola namiotowego i poznawania Pań kasjerek w sąsiedniej Biedronce...prawda Rozmyty, że Panie były sexi? :grin:
A dnia następnego, nieśpiesznie pojechaliśmy w tereny...Tu rower nie jechał :grin: a było naprawdę stromo...ale jaki widok!
Potem chwila zadumy...
I zapadła decyzja - lecimy do Rozmytego na włości :grin: Tym bardziej, że mi od drgań urwał się ogon z tablicą rejestracyjną a kto lepiej to naprawi jak nie Twórca Najlepszych Gmoli Toni Braxton

!!!
U Ostrego polatane i popite...było w pyte!
Czas w drogę na Podlasie, do Ekipy Podlasiaków :thumbsup:
Jendruś i Śluza ugościli nas tak, że nawet sobie tego nie wybrażałem! Takiej słoniny do wódeczki to nie jadłem w życiu! A i polatać - polatali! Podlasiaki latajo jak gupie :lol: :impreza: I nawet tatarskie jadło się jadło!
A potem nastał ten dzień, gdzie się skończyła wspólna przygoda. Ja pojechałem w stronę zachodzącego słońca...
Z noclegiem nad piękną Wisłą wraz ze wspaniałym wiktem...
A wracałem takimi drogami dwa dni :wink:
Dziękuję.