Zarejestrowany: Dec 2014
Miasto: Zabrze
Posty: 86
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 4 dni 15 godz 38 min 47 s
|
WYPRAWA DO IRANU - Dzień 12
W Yazd mamy hotel w centrum, może nie luksusy, ale blisko do atrakcji i tani. Niemniej jednak zapodaliśmy sobie taksówkę z... pasażerką w środku. Oczywiście niewiasta została odstawiona na boczny tor i najpierw nas obwiózł przez pół miasta by dopiero po tej akcji odwieźć panią do jej celu. Dlaczego zrobił kółeczko, skoro nie używają taksometrów? Pewnie, aby pokazać, że cena, którą podał, nie była wygórowana jak za taką podróż.
Wracając do niewiast, które tutaj są traktowane … inaczej. Taka oto sytuacja przed windą; stoi rodzina 6 os., pięciu facetów i jedna kobieta, winda zjeżdża (mała) na pięć osób – kto został?
W dużych miastach częściej można spotkać kobiety bardziej otwarte, śmiałe, niektóre nawet odwzajemnią spojrzenie, pewnie bardziej z ciekawości. Są ładnie, kolorowo ubrane, a na głowie częstym dodatkiem obok chusty (ta obowiązkowo jest zawsze) jest jakaś czapeczka, daszek.
W Yazd oglądaliśmy bazar i należy się dużo zdeptać, aby trafić na ciekawe stoisko pośród wszechobecnej chińskiej tandety.
Trafiliśmy do meczetu, starego domu oraz na ruiny murów obronnych. Te ostatnie należałoby sobie odpuścić, ale choć na zdjęciu wydawały się być imponujące, tak w rzeczywistości to lipa.
W drodze powrotnej do hotelu, a jakże – arbuz.
Wyjazd w stronę Qom lub Kaszan - dosyć późno. Temperatura skacze 27-35oC i te 27 to już odczucie chłodu, ależ człowiek szybko się przestawia. Po drodze miały być wieże milczenia Zaorastian w Meybod ale nie trafiliśmy do niej. Widzieliśmy jedną, zaraz za Yazd, z drogi, a ta ciekawsza miała być kilka km dalej. Drogowskazy może i były, ale pewnie mało czytelne... szkoda.
No to na pocieszenie zapodaliśmy sobie mały offik i ruiny widoczne z drogi na pustyni. Dawne zabudowania stały mocno zrujnowane i pewnie u nas otrzymałyby status zabytku, a tu chyba służyły za miejsce wyrzucania śmieci ;-(
W Kaszan hotel AmirKabir (najdroższy podczas tej eskapady, choć wg naszych standardów może miał 2,5*), kąpiel i wyjazd na miasto.
Trafiliśmy na bazar nocną porą, a tam przez przypadek do knajpki. Cudowne chwile i chyba jedno z ładniejszych miejsc, jakie oglądałem. Klimatyczna knajpka, ładne zabytki, ciekawa architektura i bardzo fajny bazar. Dużym przeżyciem było siedzenie na dziedzińcu meczetu Aghabozorg i słuchanie wieczornych modlitw/śpiewu. O tej godzinie turystów brak, może kilka osób – będę to pamiętał.
W knajpce na bazarze trafiliśmy na grupę młodych ludzi (3+1) i na początku mieliśmy wrażenie, że ON ogląda na laptopie film (dobiegały jakieś słowa po persku), a panie - jak to zwykle bywa - były dodatkiem. Oooo to się zdziwiliśmy: tekst okazał się być poezją cytowaną przez lektora, a w pewnym momencie wraz z nim równolegle tekst powtarzały osoby siedzące przy stoliku. Czy u nas to byłoby możliwe? Nie wiem, może nie zaglądam to takich miejsc, ale tutaj - no proszę! Może cytowali Dżal ad-Din Muhammad ar Rumi? - no znana postać przecież! Widać, że sprawiało im to dużą satysfakcję. Po wymianie kilku zdań (bardzo ich ciekawił nasz język), uprzejmościach i wypiciu drinka z kwiatu pomarańczy z dodatkiem mięty (po kilka łyków, bo strasznie słodkie jak większość u nich) , i zapewne jakiegoś orientalnego dodatku o smaku tak dziwnym, że nawet nie umiem go opisać, ruszyliśmy dalej przez, już powoli zamierający, bazar.
Zdjęcia; trochę zbytków z Yazd, ruiny po drodze na pustyni. targ, kowal w centrum miasta oraz Kom (Qom) nocą.
|