Zarejestrowany: Dec 2014
Miasto: Zabrze
Posty: 86
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 4 dni 15 godz 38 min 47 s
|
WYPRAWA DO IRANU - Dzień 19-21
Powrót przez Rosję jest dosyć szybki choć bardzo monotonny. Dużo Policmajstrów ale łapią przeważnie na wyprzedzanie na ciągłej i o dziwo, jeżdżą tutaj nawet przepisowo. Częste są także posterunki kontrolne, gdzie wyrywkowo sprawdzają kto, co i dokąd.
Raz nas zleje, raz przewieje zimnem do podszewki (12oC). Szybko dopada człowieka znużenie i należy często robić postoje a ja do tego to sobie porozmawiam, posłucham muzyki i angielskiego a jak mi się przypomni grajek Gruzin to sobie krzycząc poklne, ale jakoś nie chce ulżyć?
Rosja w tej części jest uporządkowana i nawet w dużych miastach kolorowa, nowoczesna. Są plakaty Putina i Stalina, pomniki Lenina i czerwonych „gwiazdeczek”. Jak wyglądają wsie i miasteczka, nie wiem i nie zamierzam zjeżdżać z głównej drogi. Dostałem owczego pędu do domu. Fajnie gdzieś jechać ale jeszcze lepiej wracać, tym bardziej, jak na Ciebie czekają:-).
Dzisiaj, poniedziałek śpimy gdzieś 200km przed Woroneżem, plan na jutro dojechać do granicy i niepewność, jak długo będziemy tam kiblować. Ruscy raczej nie ułatwią wjazdu na Ukrainę. Przejeżdżaliśmy jakieś 30km od Ługańska i pani w barze ładnie nam wyłuszczyła o co ta cała awantura, że Krym to jak Jelcyn oddawał Ukraińcom to był pijany i zawsze tam byli Ruscy a jak stawiają rakiety blisko granicy, to właściwie Ukraińcy maja co mają? My nic szczególnego nie widzieliśmy no chyba, że nisko latające myśliwce.
WYPRAWA DO IRANU - Dzień 22-23
Wyjazd wcześnie rano i zamiar dotarcia do granicy Z Ukrainą. Pierwsze 200km poszło nam dosyć szybko. Nie wiem ile zrobili nam zdjęć ale fotoradary mają w każdej wiosce (od przodu mogą pstrykać dowoli).
Jakoś tak szybko poszło, ze na granicy byliśmy koło 14:00 i po rosyjskiej poszło dosyć sprawnie, a po ukraińskiej zaczął się inny świat - wcale nie ten lepszy, choć bliżej Europy.
Rozwalające się baraki, znowu kilka okienek, deklaracja nagrana na kamerce, że będziemy przestrzegać prawa i że przez Ukrainę tylko tranzytem (z tym się jeszcze nie spotkałem), potem zdjęcie aparatem chyba z „Domowego Przedszkola” zrobione razem z motocyklem, a na końcu zajumali Tomkowi gruzińskie wino.
Początek Ukrainy jak z Konopielki - nyndza i bida. Już myślałem, że w Rosji na wsi tak źle - ale nie, kilka km dalej było znacznie gorzej!
Potem droga się poprawiła, dotarliśmy do Kijowa a tam... stolica pełną gębą. Tak dużej reklamy z neonów jak na mijanym wieżowcu nie widziałem, Majdan pięknie oświetlony z każdej strony, niezłe samochody i - kurcze - tylko mi ta wieś ze staruszką, która pasła 3 kozy na sznurku w rowie przy drodze jakoś nie pasuje w tym kraju.
Nocleg za Kijowem w jakimś motelu za małą kasę z jedzeniem (dobrym) za jeszcze mniejszą kasę. Do Lwowa jedziemy razem i tam się z Tomkiem rozstajemy. Jemu pasuje w górę a mnie na A4. Granica szybko, bo motory mogą omijać kolejkę, dowalił się tylko nasz celnik. Dzięki „ukraińskiej mrówce”, która się doczepiła, wszystkie formalności szybko. Okazało się, że celnik generalnie znany i - jak to mówili w kolejce – służbista, ale dzisiaj i tak miał dobry humor (kolejny Pan i Władca na granicy).
Od granicy to już kilka godzin i w domu.
To już koniec tegorocznej przygody, chyba wszystko się udało – czyli wróciłem cały do domu z workiem pełnym przygód i wrażeń tych pozytywnych ale także i negatywnych.
Dziękuję Wszystkim za śledzenie i mam nadzieję, że przynajmniej przez chwilę byliśmy tam razem :-) (ale tylko mnie dupsko bolało)!!!
|