Było tak...
Było nas trzech, Śluza, Gołąb i Biker - dalekie i głębokie podlasie. Zarówno fizyczne jak i mentalne...
Wszystko hydrauliki, a to sezon, więc czasu niemnożko
Zapakowaliśmy trzy motocykle na VW Transportera i w ciągu 20 godzin byliśmy w Scepan Polje. Idealne miejsce na start z uwagi na mnogość raftingowych kampów i że wszyscy mnie tam podobno znają

oraz że uzgodniłem możliwość zostawienia busa za friko na tydzień. W konsekwencji okazało się, że nie było całkiem za friko, bo ostatniej nocy na naszym kampie wypiliśmy jakąś koszmarną ilość rakii z przygodnie zapoznanymi wschodnimi Niemcami, za którą musieliśmy zapłacić OGROMNY rachunek.
W ciągu pięciu dni objechaliśmy spory kawałek Czarnogóry i jeszcze większy Albanii.
Plan zakładał pokonywanie około 250 km dziennie, sporo offu przekładanego asfaltowymi odcinkami dojazdowymi. Mimo iż wstawaliśmy codziennie (!!!) o 6 rano i jeździliśmy niemal do zmroku, wykonanie dziennych planów było niemożliwe, choć bliskie osiągnięcia. Ale zawsze coś stawało na przeszkodzie: a to dzień za krótki, a to KABUM i droga zawalona, albo zbyt luźna nawierzchnia i nie popędzisz, a to nierówna droga i reflektor odpadł, albo.... no zawsze coś. Że o lękach Bikera nie wspomnę... bo on się boi jak są góry, a tam były tylko góry...

Zwykle spanie pod niebem, ale raz zaszaleliśmy pod Tiraną. Za jakieś śmieszne pieniądze spaliśmy w hotelu z basenami i białą pościelą... ale opatrzyłem to stosownym komentarzem zdjęciowym
Generalnie nie ma co opowiadać, to trzeba zobaczyć...