Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15.11.2016, 19:29   #75
zaczekaj
Asia
 
zaczekaj's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Złotoryja/ Wrocław
Posty: 2,287
Motocykl: XL750, CRF300RALLY
Galeria: Zdjęcia
zaczekaj jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 3 tygodni 6 dni 17 godz 27 min 24 s
Domyślnie

Poprzedniego dnia trochę zaszaleliśmy.
Nawet ja zabrałam się za Rotopaxa


A tu fote z dnia porzedniego z przemiłym pasterzem


Poranek zaczynał się długo i leniwie. Długo trwa zanim niektórzy nabiorą odwagi na postawienie pierwszych kroków
W końcu poznaję Remiego, który dojechał do nas w środku nocy.
Rano mówił, że z drogi kompletnie nie widać namiotów. Dobrze, że Neno podał mu współrzędne bazy.






Drugie zdjęcie z kija w życiu


Czas się zwijać do dalszej drogi. Musimy ustalić gdzie jest pozostała ekipa nocująca w hotelu, uzgodnić czas i miejsce spotkania.

Zebrani spakowani wsiadamy na kóń. Jest mała niepewność. Stromizna jest dość mocna, trawa na dodatek pokryta rosą, my mamy teraz pod górkę i w ogóle... Jak my wyjedziemy pod górę?

Dobra, wszystkim się udało. Jedynie Kosmala motór inaczej wygląda.
Złapał kapcia. Fatum?
Dwa dni wcześniej chwalę xtz Kosmala, że tyle gleb znosi, tyle ciężkiego terenu pokonuje i wciąż cała nie połamana. Wieczorem motór upada i pęka szyba...
Później sam Kosmal chwali się, że nigdy kapcia nie złapał i w ogóle nie wie co to jest. I co? I wykrakał.



Chłopaki decydują, że będą dopompowywać koło, dętkę zmienią w ostateczności. No to kilka ruchów pompką i jedziemy.
Dzień zapowiada się ładnie. Drogi są piękne. Szykuje się też trochę asfaltu. Początkowo nie widzę tu problemu.





I tak sobie dojechaliśmy offem do miasteczka. Zatankowaliśmy, uzupełniliśmy prowiant i czas na asfalt.

Początkowo super. Ale potem przestałam ogarniać zakręty. Nie wiem co się ze mną stało. Nigdy za zakrętami specjalnie nie przepadałam, wiąże się z tym wypadek z dzieciństwa. Mimo wszystko zawsze sobie jakoś na czarnym radziłam, czasem sprawiało mi to nawet frajdę.
Nie tym razem. Frajda szybko minęła, pojawił się stres i nerwowe trzymanie kierownicy. Chłopaki starali się wytłumaczyć co robię źle ale to nie działało. Nie w tym był problem. Czym więcej było zakrętów tym bardziej się ich bałam. Dwa razy w ciągu tego dnia udało mi się nawet przestrzelić zakręt. Tyle dobrze, że miałam szczęście. Zamarzył mi się powrót do offa. Tam czuję się mimo wszystko bezpieczniej.

Dobra, tyle z moich osobistych przeżyć, jedziemy dalej.

Asfalt w końcu się skończył. Dzień też powoli dobiega końca. Dziś ponownie zostajemy w pomniejszonej ekipie. By dojechać do reszty musielibyśmy jechać nocą. Kosmal przez kapcia zalicza glebę i uszkadza stopę. Ja po ciemku średnio widzę, reszta grupy czuje podobnie. Nie damy rady dojechać do Mirka, Drutka i Pawła.



Jedziemy początkowo wąską dość ruchliwą asfaltówką.
Zjeżdżamy w bok i Neno pokazując palcem na fajną ścieżkę mówi, że tu jest skrót. Zacieramy z Kosmalem ręce i dzida do przodu.
Długo nie podzidowałam bo nie ogarnęłam. Kosmal widząc, że nie wyjadę również zawrócił i potulnie wróciliśmy na asfaltówkę





Koniec asfaltu zaczyna się szuterek z kałużami, a potem las. Fajnie jest.






I kolejny raz mamy mega miejscówkę na nocleg.
Z tego wrażenia musiałam się oczywiście wypierdzielić stojąc w miejscu.








Chłopaki biorą się za naprawę kapcia.
Boguś wyciąga swój zestaw tjuratechowy. Wszyscy są pod wrażeniem



Ja natomiast kontempluje przyrodę.


Jest też czas na higiene



Robota wre


Ale ktoś rozpala ognisko i zaczyna zapełniać kubki...


I Tereska stoi bez koła do dnia następnego

zaczekaj jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem