Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11.01.2017, 19:35   #217
henry
 
henry's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: INOWŁÓDZ tel - 504894578
Posty: 332
Motocykl: RD03
henry jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 2 dni 16 godz 49 min 19 s
Domyślnie

Dzień 20 Środa 17.08.2016


Czwarty dzień sraczki.
Wstajemy o świcie, chociaż, trudno nazwać to wstawaniem, bo i trudno nazwać to co było w nocy spaniem. Męczarnia …
Temperatura w pokoju, nie spadła na tyle, żeby można było odpocząć. Całą noc było duszno i gorąco, a to za sprawą betonowych ścian budynku, które rozgrzane w ciągu dnia, nocą oddawały nagromadzone ciepło.
Teraz wiemy, że lepiej było by spędzić tę noc w stepie.
Przygotowuję mój koktajl z Regidronu, a dwie wiedzmy śpią jeszcze w swoim kantorku, kiedy my opuszczamy horrrtel.



Jedziemy przez całe miasto w kierunku M43. Już na wylocie z miasta zajeżdżamy na dużą stację zatankować, ale okazuje się, że paliwa nie ma i będzie może za dwie godziny. Wracamy więc do miasta, poszukać paliwa.
Nie możemy sobie pozwolić na jazdę z niepełnym bakiem, bo przed nami długi odcinek na którym stacji nie spotkamy. Do najbliższego miasta Karabutag mamy 390 km, a do Aktobe 620 km.
Jest kolejna stacja, podjeżdżamy. Ja tankuję pierwszy, bak do pełna i dwie bańki rezerwowe po pięć litrów. Kiedy Max podjeżdża pod dystrybutor i próbuje zatankować, okazuje się, że benzyna właśnie się skończyła. Pech to jest, czy jakaś inna cholera ? Na pierwszej stacji paliwa nie ma, na drugiej właśnie się skończyło … nie możemy przecież wyjechać z niepełnymi zbiornikami.
Jest jeszcze jakaś stacja w Aralsku ? Jest, jedziemy więc szukać kolejnej stacji.
Szukając, wracamy prawie pod nasz horrrtel „Aralsk”, ale najważniejsze, że jest paliwo.
Tankujemy ile się da i już spokojnie możemy jechać.
Wyjeżdżamy na M43 i lecimy w kierunku Aktobe. Ciepło … cieplej … gorąco, ale to nic nowego, tak ma być.
Kibelek i odpoczynek na kolejnym parkingu.



Jedno z niewielu skrzyżowań z wiaduktem, a to oznacza CIEŃ i daje możliwość wytchnienia.



Lecimy … wypalamy paliwo … rezerwa … wypalam rezerwę … zalewam jedną bańkę i jadąc, z niepokojem wypatrujemy stacji. W końcu jest, jesteśmy uratowani. Podjeżdżamy i co się okazuje ? No oczywiście, nie ma paliwa !!!
Ale … może nie będzie tak źle, bo pan z obsługi stacji, mówi, że znajdziemy paliwo w wiosce obok, więc jedziemy.
Pytamy, szukamy i rzeczywiście … mają benzynę, trochę drożej niż na stacji, ale najważniejsze, że jest. Za 20 litrów płacimy 4 000 Tenge.









Teraz już spokojni, że nie utkniemy gdzieś w stepie szerokim, możemy jechać dalej. Po 120 kilometrach, jest kolejna stacja, ale nawet nie wjeżdżamy, ponieważ na tym co mamy spokojnie dojedziemy do Aktobe.
Za Chromtau, krajobraz powoli się zmienia, wprawdzie dalej jesteśmy w stepie, ale obok drogi pojawiają się najpierw krzaki, potem pojedyncze drzewka, a z czasem regularny pas zieleni.



Dla mnie, takie zarośla przy drodze to komfort, bo w dowolnym momencie mogę skoczyć sobie w krzaki. Dupa boli okropnie, a siedzenie na siedzeniu jest męczarnią. Nie ma dobrego miejsca i pozycji, wszędzie jest źle.

Jesteśmy w Aktobe, jakoś się trzymam motocykla, ale sił coraz mniej.
Max wystukał jakiś hotel w nawigację i jedziemy szukać. Jesteśmy już we wskazanym miejscu, ale hotelu nie widzimy. Krążymy trochę po sąsiednich uliczkach, aż w końcu udaje nam się odnależć poszukiwany hotel.
Nie pamiętam nazwy, ale pamiętam, że kosztował 5 tys. Tenge od osoby.







Warunki przyzwoite, wprawdzie w pokoju jest piekarnik, ale mamy nadzieję, że klima szybko sobie z tym poradzi.
Po wejściu do pokoju, natychmiast padam i to dosłownie, na podłogę.
Nie mam ani sił, ani ochoty robić cokolwiek, mam za to kryzys, w czwartym dniu sraczki. Widzę, że w Szymkencie popełniłem błąd, trzeba było przyjąć kroplówkę i odpocząć dzień lub nawet dwa, dzisiaj samopoczucie było by inne.
Kiedy ja rozkładam się na materacu na podłodze pod nadmuchem z klimatyzatora, Max, jak zwykle wyrusza na miasto po zaopatrzenie – co ja bym zrobił bez niego ? Wracając, przynosi jak zwykle torbę smakołyków – przetrwamy jakoś.
Max jest mocno zaniepokojony moim stanem zdrowia, a szczególnie tym, że praktycznie nie ma żadnej poprawy i coraz bardziej opadam z sił. Jak długo wytrzymam w takim stanie ? Po naradzie, ustalamy, że jutro wzywamy pomoc lekarską i zostajemy w hotelu na kolejną noc.


Dystans 620 km Temperatura 40 *
henry jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem