Cytat:
Napisał sluza
ok, dopiero się zorientowałem, że przegapiłem dzień 8. A to oznacza, że Mati nie tęsknił, tylko miał dość Mirka ze swoim ględzeniem, że "motocykl musi być przygotowany do wyjazdu"  Jprdlę, też bym nie wytrzymał 
Ale na poważnie, to jednak jestem zdziwiony, bo znam Mateusza na tyle na ile ale chyba dobrze, i decyzja, żeby zostawić kumpla samego w pizdu tysiące kilometrów od domu jakoś nie pasuje mi do niego. Musiało być naprawdę źle między Wami, i widzę, że za mało piliście 
|
Śluza - pisałem o przyczynach, które MOIM zdaniem tak zakończyły ten etap wyprawy:
1) inne charaktery
2) awarie motocykla (ostatnie wykluczyły jazdę poza asfaltami)
3) brak planu "od linijki" w sensie tracków (moje navigowanie za Garminem nie było tym, czego oczekiwał Mateusz)
4) inne priorytety (ja chciałem jechać, nie spieszyć się i nie stresować tym, że się zgubiłem ale chciałem JECHAĆ, głownie po lekkim offie, szutrach i drogach 100 kategorii), Mati chyba jednak inaczej to widział.
5) dla mnie najpierw obowiązki (przygotowanie motocykli, obozu, prowiantu itp), później przyjemności (czasem przyjemne są obowiązki

)
6) Mam gdzie indziej poziom akceptowalnego ryzyka (bliżej niż Mati) - w sensie odpuszczam wcześniej niż Mati w sytuacji ryzykownej
Jeszcze raz podkreślam - z Mateuszem się nie gniewamy i nie mamy do siebie pretensji. Śluza - jeśli nie jesteś z kimś sam na sam w różnych sytuacjach 24h/dobę przez kilka dni - to nie wiesz, jak się w takich sytuacjach zachowacie. Jazdy w grupie czy kilkudniowa impreza w gronie kilkunastu/kilkudziesięciu osób to naprawdę co innego niż to o czym piszę.
Pojechałem z Mateuszem (a On ze mną) bo też się "znaliśmy" - teraz "znamy się lepiej"
To, że się rozjechaliśmy to naprawdę nic złego - lepiej się moim zdaniem stało, że dalszy ciąg podróżowania miał zupełnie inny charakter. To, że się rozstaliśmy na wyprawie to nie jest WINA, to skutek różnych czynników, które nastąpiły. Mam trudny charakter - wiem o tym, dlatego najczęściej latam sam