Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09.08.2017, 07:06   #25
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 31 min 36 s
Domyślnie



16.Ptghni-Akhaltsikhe 06.07
112580-112910/330


Rano wyspani, po śniadaniu i kawie, obdarowani prezentami i po wymianie teledanych z żalem wyruszamy do domu. Wcześniej jednak krótka sesja zdjęciowa.





Kierujemy się do granicy z Gruzją, ale przez Erewań...



...i znów przez Ashtarak gdzie kupuję na bazarze dużo świeżo palonej, zmielonej przy mnie kawy a Wera tradycyjnie już, owoce. Kawa natychmiast zdominowała zapachy w tankbagu.

To ostatni dzień w Armenii. Widoki nie pozwalają skupić się na drodze.

















Skręcamy nie w tą drogę co trzeba nie dowierzając GPS ale i tu jest klimatycznie.





Wyjeżdżając z tego pięknego i ciekawego kraju w którym mieszkają wyjątkowi ludzie, można odnieść wrażenie że ledwo się zobaczyło, ledwo musnęło i poczuło to co Armenia ma do zaoferowania.

Granica Armeńsko-Gruzińska na drodze M-1 to właściwie dwa szlabany z budkami we wsi po stronie Armeńskiej i w miarę nowoczesne przejście po stronie Gruzińskiej.

Ostatnie budynki przed granicą.









Formalności i tu i tu liczymy w minutach. U Armeńca sprzedającego ubezpieczenia (chyba) sprzedajemy resztę gotówki. Nie żeby miał kantor. Po prostu zrobił nam uprzejmość biegając po kolegach i zbierając pieniądze na wymianę! Zaprasza też na poczęstunek ale stanowczo odmawiamy. Co za ludzie... To LUDZIE.

Nie dojechawszy do szlabanu, jeszcze dwóch młokosów zatrzymuje nas krzykami, biegnąc do motocykla. Zatrzymuję się a oni w tył do swojego domu i wracaj w te pędy z rękoma pełnymi owoców. To dla nas.



Tych rozpromienionych twarzy chłopców mających radochę z tego że dzielą się tym co mają z obcymi (bo tak to odbieram), biedy w jakiej mieszkają i piękna ich kraju nękanego wiecznie zatargami, nie da się zapomnieć.

Wydaje się że szczęście jest nie tam gdzie nam wygodnie i gdzie są pieniądze. To stan umysłu zupełnie niezależny od majątku.

Każdy człowiek którego tu w Armenii napotkaliśmy, świadczy o tym całym sobą a chłopcy ci są tego wizytówką, pieczęcią, potwierdzeniem i esencją.



Oba kraje, Gruzję i Armenię można fotografować bezustannie i zawsze będzie się miało wrażenie że coś może umknąć i trzeba więcej i więcej.

To znów Gruzja.















Od upału odpoczywamy na opuszczonej stacji benzynowej.





Po drodze zatrzymujemy się przy ruinach zamku ale przysięgam, nie wiem gdzie to jest. Gdzieś po drodze po prostu.













Jedziemy dalej. Asfalt jak stół a wiraże...











A tutaj następne świadectwo wojennej przeszłości tego państwa.





Obiad oczywiście przy drodze nad rzeką.



W ogóle często jemy to co znajdziemy przy drodze. Można wtedy rzeczywiście poczuć miejscowe zwyczaje kulinarne. Poza tym nie można temu miejscu odmówić uroku.

Zatrzymujemy się na noc w pierwszym napotkanym hotelu w Akhaltsikhe, choć nie tak od razu.
Otwarty w 2009 roku czyli całkiem nowy hotel.

Do centrum miasteczka pieszo idzie się około 10minut. Po drodze sklep spożywczy, kafejki internetowe i fryzjerzy w hurtowej ilości.



Pokój z widokiem na ulicę i ...kota na drzewie ale ruch jest nie za duży.



Motocykl stoi przed hotelem zastawiony przenośnym barem i krzesłami. Właścicielem jest Armeńczyk. Chudy i wysoki typ z prostymi włosami w kolorze smoły i takimi samymi sowimi oczami. Nosi się w spodniach od dresu i marynarce. Nieustępliwy jeśli się wejdzie do hotelu ale ustępliwy jeśli nieustępliwie kręci się głową na jego propozycję ceny.

Negocjacje zaczynają się od 80GEL(36Euro) na pierwszym piętrze gdzie wchodzę wleczony niemal siłą żeby popatrzeć na pokój a kończy się na 30GEL(14Euro) i 3 Dolary na parterze przy wyjściu, kiedy jednak przełamuję opór.
Nie można odmówić. Właściciel ma kolegów o aparycji silosu zbożowego i spojrzeniu betoniarki ale o gołębim sercu. Z radością dzielili się swoją zupą i muzyką DiscoGruzja z wydajnego magnetofonu.

Pokój nie zaskoczy niczym Europejczyka z Polski. TV Sat, WiFi, łazienka w kafelkach, droga wykładzina zamiast linoleum na podłodze, czyste firanki, zasłony i szyby. Brak robaków, grzybów i innej fauny i flory. Klimatyzacja.
Od razu robimy odpowiedni, właściwy zmęczonym podróżnikom, wystrój w pokoju.



Po spacerze do centrum, pełni wrażeń wracamy do hotelu.
Pranie, kąpanie, na kolację arbuz w hotelu i spać.

Dla dociekliwych: N41.638411 E42.999658
http://goo.gl/maps/qLsQ4
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem