Dzisiejszy dzień zaczął się słabo. Kac gigant po nocnej libacji całkowicie uniemożliwił nam start rano w dalszą drogę ale może to i dobrze. Udało mi się zwlec z łóżka i wylec na dwór. Słonecznie ale wypizd koszmarny. Wieje niesamowicie ale za to jest ciepło więc niespiesznie kierujemy nasze kroki do lokalu gdzie wczoraj spędzaliśmy wieczór.
Zamawiamy śniadanie i wciągamy niespiesznie zapijając herbatą a potem gasimy pragnienie flaszką gazowanego napoju gruszkowego. Na niewiele się to zdaje gdyż suszy nas ogromnie. Zbieramy się z wolna lecz najpierw idę rozliczyć się z barem za wczorajsze napoje. Z niedowierzaniem patrzę co i ile wczoraj poszło. Kilkanaście czaczy i tyle samo browarów opowiada historię wczorajszego dnia. Samopoczucie przestaje dziwić po tym co wypiliśmy. Coś mnie swędzi i z niesmakiem zauważam że wlazł mi kleszcz. Michał ma pęsetę i wykręca dziada z mojego ciała. Idziemy na bazę ale spieszyć się nie ma po co. Do Rosji nie dojedziemy. Co najwyżej czeka nas nocleg w Kazbegi i to i tak będzie szczyt naszych dzisiejszych możliwości. Lecimy do hostelu i zamiast się.pakować chłopaki zaczynają.ogarniać motocykle. Michał grzebie znów coś w reglerze a ja z Filipem próbujemy jakoś naprawić potłuczone lusterko w kacie. Poniekąd się udaje bowiem dziewczyna z baru znalazła nam zerkało od łady leżące gdzieś w śmieciach więc mocujemy je niezastąpionym powertapem do potłuczonego lustra w KTMie.
Filip nie jest zadowolony z funkcjonalności tego rozwiązania ale lepsze takie niż żadne. Zgubił też rękawice i planuje wpaść do Tbilisi do sklepu zakupić cokolwiek na łapy. Kat zgubił też.kilka śrubek między innymi od subframe oraz mocowania czaszy wokół stacyjki.
Tą od stacyjki znajdujemy gdzieś w zapasach zabranych z PL natomiast tej od ramy niestety nie mamy a i w złomie w garażu w Udabnie nie udaje się jej znaleźć. Postanawiamy poszukać szrotu lub sklepu po drodze tak aby coś z tym zrobić gdyż subframe pozbawiony mocowania wali o ramę i obawiamy się.że może spowodować jej pęknięcie. To musimy załatwić.w pierwszej kolejności. Po wczorajszych ekscesach czujemy się.żle. Nie jesteśmy w stanie jeszcze ruszyć, śniadanie zjedzone już jakiś.czas temu, głód zaczyna doskwierać ale postanawiamy że nie będziemy lecieć wszyscy do miasta tylko ja z Michałem poczekamy gdzieś przy głównej drodze a Filip szybko załatwi sprawę rękawic. Wreszcie około południa udaje się.opuścić Udabno. Navi prowadzi nas w kierunku przeciwnym do tego jakim przyjechaliśmy i lecimy szutrówką, która chyba wkrótce zmieni się w asfalt. Od mojego ostatniego pobytu w tym miejscu zmieniło się.niemal wszystko. Nasi rozkręcili interes, inni poszli ich śladem tak że mamy kilka hosteli, bar i kilka budynków w budowie. Oczywiście nie byłoby normalnie gdybyśmy nie poyebali drogi i wylatujemy na manowce. Po chwili jednak udaje się znów wrócić na ścieżkę i po kilkudziesięciu kilometrach szutre i offem wyjeżdżamy na główną ścieżkę. Jeszcze przed Tbilisi udaje nam się.znaleźć złomowisko gdzie po kilku minutach miły Gruzin przynosi nam śrubę.o wymaganych parametrach. Niestety ma ona klasyczny łeb a w Kacie oryginalne śruby są na torxy i da się.je dokręcić tak aby całkowicie schowały się we wgłębieniu subframe. Nasza nasadka niestety jest za szeroka aby wkręcić ją należycie więc wkręcamy tyle ile się da i zostawiamy. Trzyma się.nieźle i jest zajebiście zardzewiała więc raczej sama się.nie wykręci. Gonimy dalej i na wysokości Tbilisi Filip odbija do miasta a my mamy znaleźć lokal z żarciem i na niego poczekać. W tym czasie chcemy zjeść jakiś.obiad. Knajpę znajdujemy jakiś kilometr dalej od miejsca gdzie się rozstaliśmy. Zatrzymujemy się.i udajemy na popas. Niestety to nie jest klasyczna knajpa i dają tylko chaczapuri i różnych odmianach więc zamawiamy i jemy czekając na Filipa. Posiłek skromny a i nam też.niezbyt wchodzi pokarm. Żołądki zalane w nocy alkoholem nie pracują.jak trzeba i wduszamy w siebie niewiele pożywienia. Czekamy aż Brodaty wróci bo miał odbicia może z 5 km do tego sklepu a mija już.godzina i zaczynamy wątpić.czy uda się.dojechać.do Kazbegi i nie trzeba będzie szukać noclegu wcześniej. Czekamy na dworze a Filipa nie widać. Postanawiamy że wyślemy mu wiadomość że pomału jedziemy i niech nas goni bo telefonu mameja nie odbiera. Już się ładujemy na motki jak słyszą tą jego sieczkarnię. Filip jednak nas nie zauważa i mija wyprzedzając po drodze kolejkę tirów. Macham i nic, pojechał. Ruszamy więc za nim i za chwilę widzimy jak leci w przeciwną stronę. Chyba się.pokapował i zawrócił. Gonimy więc już wspólnie we właściwym kierunku. Rękawice na szczęście udało mu się.kupić.
Znana nam już droga pozwala się wyluzować jednak wczorajsza libacja dopada mnie dość mocno i czuję się.kiepsko. Filip jedzie na głodnego więc też szału nie ma. Wreszcie udaje nam się wdrapać na przełęcz i zatrzymujemy się koło okrąglaka gdyż zaplanowałem zanabyć zamówiony w Polsce miód. Wokół sporo motocyklistów, większość to Rosjanie na wielkich i ciężkich maszynach - HD, Goldasy i trajka Can-Am. Rozmawiamy gdyż jest lekko pochmurno a chłopaki poubierane w przeciwdeszczówki. Zgodnie z przewidywaniami w dolinie pada i to dość mocno wiec musimy się ubrać. Zapinamy membrany a Michał wciska się.w kondona. Miód zakupiony więc ruszamy dalej. Tuż za szczytem na zjeździe dopada nas deszcz. Widoczność spada niemal do zera, deszcz leje i jedzie się kiepsko. Trafia się jeszcze stado owiec, które skutecznie blokuje nam drogę więc stoimy w oczekiwaniu aż morze owieczek usunie się na plan dalszy. Wreszcie ruszamy dalej. Jest zajebiście zimno, mokro i ciemno. Do Kazbegi dolatujemy już mocną szarówką i od razu kierujemy się do Wasilija. Nie ma co kombinować. Wbijamy się.na podwórko a tak motocykli opór. Grupa Kazachów zatrzymała się w tym samym miejscu. Motocykle mają przeróżne. Każdy z innej parafii.
Jest giełes
Honda
Nasze cudaki.
SuperTenere i coś brzydkie
To powyżej jest dość ciekawe. Stronka dla motocyklistów w tym pomoc dla motocyklistów i informacja na terenie RUS,KAZ, CIS.
Info poniżej. Może się.przydać.
We are the first call centre for motorcycle tourists in Russia!.
Our main goal is to make motorcycle tourism in Russia more widespread and safe by helping you with any problems you get on the road..
We can assist you in the case of the motorcycle breakdown. We will find and deliver the necessary spare parts, organize a tow truck or share contacts of people who are ready to assist and located not far from you..
We have more than 2000 contacts of bikers, service stations, stores, motoclubs in Russia, CIS and The Republic of Kazakhstan..
Our call centre is available 24/7..
Toll-free numbers are listed below:.
.
8 (800) 770-79-79.
+7 (499) 923-27-31 (for residents of other countries).
Jesteśmy wykończeni i Kazachowie również. Jadą w przeciwną stronę i ciągle w deszczu. Mają nawet naklejkę z forum trampkowego.
Chłopaki się generalnie nie pitolą i byle deszczyk ich nie zatrzyma. Bagaży mają jak na rok podróży. Ładujemy się do pokoju i zostawiamy nasze bety. Jesteśmy głodni i ruszamy do knajpy. W tym czasie Kazachowie również się zalogowali odpalili jakieś kuchenki, powyciągali garnki i zaczęli gotować paszę dla wszystkich. Trzeba przyznać że zorganizowani są świetnie.
My jednak szamy nie mamy i logujemy się w knajpie zamawiając browarki i paszę. Napychamy się na maxa robimy zakupy i wracamy na bazę. Nie jest przyjemnie. Zimno i mokro. Wymieniam jeszcze lari na ruble bo już się nie przydadzą. Jutro z rana atakujemy matuszkę Rassiję. Już się cieszę. Jakoś Rosja budzi we mnie pozytywne emocje.