Zadowoleni i wykąpani idziemy do restauracji pod drugiej stronie drogi.
Wypiliśmy morze browarów, zjedliśmy po pizzy na głowę. Dodam, że do tej pory komunikacja przebiegała po angielsku. Zapłaciliśmy za jedzenie i chcemy płacić za hotel.
No problem, no problem - 50 EUR.
Ile? Myślę - ok, jakoś to przeżyjemy.
Chłopaki jednak negocjują. Kelner nagle stwierdza że on nie zna angielskiego i woła drugiego.
Cena noclegu zaczyna rosnąć! Już nie 50E za wszystko, tylko 50E za głowę. O nie, tak to sobie możecie Germańców naciągać! Wracamy do budynku hotelu - ostatnie podejście. Nic nie ulega zmianie.
Dominik mówi gościowi, że w takim razie to my dziękujemy. W pięć minut jesteśmy spakowani i ubrani. Stwierdzamy, że trzeba wyjechać, zanim się połapią że pokoje i tak trzeba sprzątać

Mimo, że te ich browary słabe, to i tak każdy wypił co najmniej 3. Jest godz. 23. Wjeżdżamy do Berat. Upał jakby zelżał, temp. ok. 10 stopni. Na stacji benzynowej pytamy o jakis nocleg - odsyłają do "naszego" hotelu...
Wdrażamy plan B. Wyjeżdżamy za miasto.
Prawo, lewo, prosto - jest. Hotel wielogwiazdkowy - dokładnie nie wiadomo ile
Track dzień 3.
https://www.gpsies.com/map.do;jsessi...wh&language=pl