Cytat:
szkoda oryginalnego przodu, pewnie dał by radę
|
Przód zapewne tak, ja niekoniecznie

.
Cytat:
Sylwek zapraszam jak będziesz w okolicy. Wschodnie centrum sterowania wszechswiatem przyjęło kolejnego podróżnika. A Shl zrobiona mega profesjonalnie. Następnym razem poproszę o kajta i palenie mitasa.
|
Majo, przy kolejnej rundce, nie omieszkam spalić Mitasa

.
Luz Marija- zdrówko :-)
Dla reszty czekających;
już jestem :-)
Eee, emocje to dawkuje Henry.
Rozpiska co do dnia, gazylion zdjęć, przebieg i temperatura. A u mnie nawet licznik nie działał

. Wiedziałem tylko, że gdy mnie wyprzedzają ciężarówki, to znaczy że, jadę 75-80km/godz., a gdy powoli mnie doganiają pod górki, to znaczy, że muszę schować się za owiewką

. Nie mówimy o Kamazach, bo te kaszlaki się nie liczą
Dobrze. Jedziemy dalej.
Po nocnej burzy, wstałem względnie wyspany. Fajną miałem miejscówkę, prawda?
Mała dygresja. Gdy zdarzy mi się samotnie nocować gdzieś w sympatycznych krzakulcach, mam w zwyczaju objechać najpierw i obczaić z grubsza miejsce noclegowe. Tu chwilę pokrążyłem, ale ostatecznie, (bo to ranne zdjęcia), miejsce okazało się zacne. Z perspektywy czasu, coraz bardziej doceniam takie chwile. W nocy burza, a rankiem rewelacja.
Ale was zapewne interesuje droga, a nie moje dywagacje.
Po małym śniadaniu, na koń i do granicy. Objechałem jednostkę wojskową w Desnej, znalazłem jakąś boczną drogę do Kipti i dalej do przejścia UA/RUS.
Z tego odcinka zapamiętałem tłukącą się gdzieś w głowie, przeraźliwą pustkę północno-wschodniej Ukrainy, bezkres pól obsianych słonecznikiem.Dopiero gdy dojechałem do Królewca, poczułem się swobodniej. Po drodze, zakąsiłem obiad, taki jaki lubię czyli: kotlet, hreczka, pomidorcy, ogórcy, salat.
Wcześniej, na jednej ze stacji paliw, poznałem Piotrka z Olsztyna. Jechał swoim Mercedesem W.. ileś tam, do Uzbekistanu i Tadżykistanu. Wymieniliśmy grzeczności, nie sądząc, że jeszcze nasze drogi się spotkają. Świetny gość. Ja popędziłem dalej, w kierunku Głuchowa i koszmarną drogą do przejścia granicznego. Po ukraińskiej stronie rewelacja; wszyscy byli moimi kumplami, a śliczna dziewczyna

na końcowym posterunku, sama obleciała resztę papierologii. Za to po rosyjskiej... brrr. Wjechałem około południa, a wyjeżdżałem z Piotrem przed wieczorem. Zatwardzenie urzędnicze, to mało powiedziane.
Wiedziałem, że do Kurska nie dojadę, ale za to Piotrek sprawdził moje vmax. Z gps wyszło ponad 110. Szaleństwo normalnie. Małe zakupy w magazinie i już montuję nocleg w spokojnym miejscu.