I czas przyszedł na mnie.
Wqurw przyszedł wczoraj.Zakupiłem ładne carbonowe przedłużenie przedniego błotnika.
Odkręcenie śrub mocująch błotnik przeszedł najszczersze oczekiwania.Pierwsza ciężko ale się odkręciła ,druga już nie tak prosto bo się imbus objechał niczym w plastiku i trzeba było użyć "żabki"co by te śrubę odkręcić.I sobie myślę czy aby Japońska myśl technologiczna nie została skrzyżowana z chińskim badziewiem.Ale czas na trzecią i co?, również blisko było objechania ale nabiłem w odpowiednim czasie ciut większy imbusik i jakoś dałem radę, natomiast 4 śrubka położyła uj na mnie i zagadnijcie co…? Po drogim obrocie kluczem się ukręcił łeb.Rozwiercanie ,cudowanie i tak oto z szybkiej robotki zeszło sie kilka godzin.Na domiar złego przełącznik świateł krótkie/długie przestał zapalać długie.Przy czym mrugnięcie działało bez zarzutu.Szybkie rozebranie przełącznika i tam jak by ktoś baterie rozlał i wszędzie zielono mi.Więc czyszczenie i powinno być gra,ale ale nie ma tak dobrze urywa sie jeden z przewodów i trzeba lutować-zrobione.Trzeba sprawdzić czy wszystko działa i klik ,klik i sprężynka leci w powietrze niczym tu-154 i znika z radarów oka.Długie poszukiwanie i trzeba było tak ową dorobić.
Ehhh HONDA to chyba już tylko nazwa zostaje.
|