Jakiś czas temu opisywałem swoją podróż po Bałkanach i "okolicy". W tym wątku:
http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=29735
Teraz z tej krótkiej przygody zrobiłem ruchomy obraz.
Ponieważ zajęło mi to sporo czasu, podeprę się kilkoma słowami wstępu, który opublikowałem na eFBe:
Przedmowa.
Rzecz dzieje się wiosną 2016 roku. Film opowiada o przygodzie podróżowania, pasji i osobistym postrzeganiu świata. O piętnastu dniach z życia motocyklisty. To jest ekranizacja relacji, o której wspomniałem wyżej.
Ale słowo... e k r a n i z a c j a
Całość powstała właściwie w wyniku przypadku. Miałem zrobić krótki klip jak zwykle. Montaż miał trwać około miesiąca, może dwóch. W sumie zajęło mi to... 1,5 roku z czego większość ślęczałem przed monitorami po 6 - 8 godzin dziennie. Nie dlatego że to coś arcyskomplikowanego. Dlatego że musiałem odkryć po swojemu jak to się robi.
Film zmontowałem z przypadkowych ujęć z kamery sportowej. Korekcja barwna, udźwiękowienie, napisanie tekstu, dobór muzyki, nagranie lektorskie, korekcja dźwięku lektora, tłumaczenie tekstu na j. angielski. To najważniejsze z wszystkich prac z jakimi musiałem się zmierzyć, żeby obraz powstał w tej formie.
Myślałem że wszystko zrobię sam, ale... to niemożliwe. Dlatego należą się ode mnie wielkie podziękowania osobom, które chciały wziąć udział w tym przedsięwzięciu. A oto ludzie którym się chciało:
Cezary Marchwicki (Marchewa) - lektor.
Wzbraniał się rękoma i nogami. Wysłałem mu w końcu sprzęt do nagrywania i przez dwa miesiące dręczyłem telefonicznie i mailowo w sprawie poprawek, zmian tekstu, znów poprawek i znów zmian tekstu. Jego największą cnotą - cierpliwość
Rafał Świerczyński (Raffik) - człowiek-konkret.
Bez ogródek i z nieukrywaną satysfakcją, wytykał mi wszystkie błędy w tekście, na mapach, przejściach, w długości scen, w wyborze czcionki, błędach w kolorze itd. No po prostu kontroler

Zna film na pamięć i na pewno już nigdy go nie obejrzy
Łukasz Stepaniuk - dźwiękowiec.
Kiedy już się prawie poddałem, nie potrafiąc poradzić sobie z obróbka nagrania lektorskiego, po prostu kazał przesłać sobie pliki i zrobił to za mnie
Agnieszka K.E.A Kasprzyk - tłumacz.
Ratowniczka ostatniego etapu. Napisałem ogłoszenie w tej sprawie i odezwała się właśnie K.E.A. Strasząc że to potrwa długo, sprawę załatwiła w tydzień i to z poprawkami włącznie. Koślawy jestem z angielskiego tak, że mówiąc w tym języku, najbardziej męczę dłonie. A teraz, nasze polskie, będzie można pokazać szerzej, nie tylko nam, Polakom
To tyle. Pozostaje mi zaprosić do oglądania.