Poniedziałek 6.08.2018 ___ Ruszam bardzo wcześnie bez śniadania bo do zrobienia ponad 500 km. Niestety nie zatankowałem dzień wcześniej i pierwszą godzinę jeżdżę po Nukus szukajac paliwa. Większość stacji jeszcze zamknięta, a te otwarte sprzedają tylko gaz. Wreszcie pomaga mi taksówkarz i kieruje na otwartą stacje z benzyną. Pierwsze 150 i ostatnie 50km były kiepskie, ale pomiędzy nimi zaskakuje mnie dwupasmowa autostrada. Przelotowa 120-140, więcej się nie da bo przez kufry zaczynam wężykować. Autostrada leci w poprzek pustyni, dobrze że wyjechałem wcześniej bo ma tu dziś być 42 stopnie. Zatrzymuje się na kawę rozpuszczalna w przydrożnym barze (2000som, ok 1zl). Dzisiaj postanawiam też dokładniej zmierzyć spalanie. Zaraz po tym jak zapala się rezerwa, dolewam z baniaków 10l i do kolejnej rezerwy przelatuje 120km. Potem jeszcze raz 10l i 130km, a na koniec 15l i 210km. Wychodzi 8,3-7,7-7,1 l/100km. Utwierdzam się w przekonaniu że mój dzik żłopie ponadprzeciętną. Na autostradzie rozumiem ale pierwszy pomiar leciałem dziurawą jednopasmowką 80-100km/h. Dolatuje do Bukhary jak jest już bardzo gorąco, i lewe lusterko postanawia się odkleić. Na szczęście łapię je w porę, będzie dzisiaj druciarstwo

w pensjonacie spotykam greka na TDMie, wraca z Tadżykistanu ale nie był na Pamirskim Trakcie. Jutro Samarkanda a po jutrze Tadżykistan!






