Z Pamiętnika Wąskiego.
Mostek sneera.
Drogę przebiegł nam wczoraj czarny kot. El od razu zatrzymał się i czeka. To nie chodnik, - ulica... Staje za nami jedno auto, zaraz drugie a z naprzeciwka nic!
Oddaję teraz emocje El`a, bo mi tam dyndają czarne koty i inne takie. Zrozpaczony El rusza w końcu...
Czarny kot nasz

Tak sobie myślę.
Dzisiaj... Wszystko się jebie... Może zauważyliście, może nie ale zaczęła mi się udzielać ta "wulgarność" El`a.
Bronię się przed tym ale ulegam...
Rankiem na garażu siada nam prąd. Nie jesteśmy wstanie pracować... Ale El przyjął kolejne terminy i to miało działać jak nasza wyrypa... Wyliczone i... nie działa.
Spółdzielnia daje dupy, stoimy z robotą... No, taka rozpacz. W tym momencie dzwoni telefon. El odbiera. To jakiś jego ukraiński kolega/pracownik:
- Wpadajcie, wypijemy browara, pogadamy.
Zajeżdżą trzech gości do mieszkania 1906-stego roku. Vitek pierwszy mówi:
- Darek ale tu postępu nie ma?
Oleg:
- Przecież tej ściany już dawno mieć nie było...
Kwadrans później napierdalanka na całego. Do 18-stej pole przygotowane do dalszych prac.
Chłopaki myją się w misie, jak my od prawie dwóch tygodni, zakurzeni po pachy... I się kurwa cieszą...
Gratulują mi wyrypy. Tak szczerze... Niemożliwie szczerze... Oni patrzą na mnie, podziwiają i się kurwa cieszą... Niedomyci tacy... Cieszą się.