Z doświadczenia rowerowego- możę komuś się przyda.
Jak wyskukuje do mnie jakiś taki psiur to:
-staję w miejscu i coś tam do niego piernicze-pies staje i też coś pierniczy. Jak nie odchodzi wystarczy schylić się po kamień, czy choćby to zamarkować. Wtedy zakapuje że może dostać w łeb i zdyla.
-albo rzucam rower i zaczynam go gonić, jak jest mocno upierdliwy. Wtedy burek robi nagły zwrot i spierd...a

Psom po prostu we łbach się robi kogel-mogel i durnieją

-jak stoi na drodze i nie wykazuje agresji to zatrzymuje się w bezpiecznej odległości. Wystarczy wtedy zagwizdać, klepnąć ręką w udo i pies na ogół odmachuje ogonem. Mam wtedy towarzystwo przez xx metrów.
NA zdziczałe skurwysuństwo patentu jeszcze nie mam. Goniły mnie ostatnio, na szczęście dupe wiozłem w defenderze.