Do zatoki jakieś 50 km. Krajobraz już całkiem inny, brak gór, droga szeroka i prawie cały czas 2 - 3 pasy ciągnące się po środku połączonych ze sobą miast, ruch duży, ciężarówki, spaliny, raczej nudno i zbyt cywilizowanie. W końcu dojeżdżamy nad morze albo nad jego rozlewiska.
Meldujemy się w mieście Ha Long. Co ciekawe nie widać żadnego turysty choć wyobrażenia miałem całkiem inne. Jak się okazuje cała turystyka pływa po zatoce. My podjeżdżamy pod Nui Bai Tho czyli górę Poem. Ale najpierw idziemy na obiad.
Nie jest to wysoka góra, kiedyś była dostępna dla turystyki ale teraz jest zamknięta. Jedyny sposób żeby się tam dostać to zapłacić komuś aby przepuścił nas przez swój dom. Mam zaznaczoną lokalizację. Odnajdujemy bez większych problemów, wchodzimy w podwórko po schodkach i wychodzi jakaś Pani. Pokazuję jej palcem ku niebu, że chcemy na górę. Na to ona pokazuje, że nie można i że policja ją zamknie i żeby być cichutko. Otwiera jedną bramę, następnie gdy podchodzimy do drugiej zaczyna się rozmowa o cenie. Sądziłem, ze zapłacimy po jakieś 5 zł od osoby, ale widać ludzie stają się zachłanni i za otworzenie jednej kłódki życzą sobie jakieś astronomiczne kwoty. za 6 osób Pani żąda 400k VND czyli jakieś 65zł. Targujemy się parę minut ale nie dochodzimy do porozumienia. Trochę zrezygnowani wracamy do motków. Postanowiłem podejść do kawiarni i zaciągnąć języka. Wchodzę i pokazuję palcem na niebo. Ktoś woła kogoś ten następny krzyczy i podchodzi Pani i prowadzi nas do swojego domu. Przechodzimy przez niego, dochodzimy do zamkniętej bramy i zaczyna się gadka o cenie. Dziunia jak zobaczyła tą bramę zrezygnowała. Pani chce od nas 300k negocjujemy dajemy 200, mandarynkę i garść orzechów. Wchodzimy. W tym czasie odpada Eczo bo go przycisnęło na kibel więc wchodzimy we 4 za 200k. No nic.
Filmik z drogi powrotnej.
Schody bardzo strome, robimy po drodze z 10 odpoczynków udając, że podziwiamy widoki ale sapiemy jakbyśmy uciekali z pierdla. Raz schody raz kamienie. Nie jest to jakieś bardzo wymagające podejście ale rozumiem dlaczego zamknięte jest dla ogółu turystów. Po drodze prawie nie ma jak się minąć i trochę kondycji trzeba mieć. Po drodze mijamy schodzącą parkę z Japonii albo z Korei, pytam ile zapłacili - za 2 osoby 300k. Humor się poprawia.
Na górę wchodzimy zdyszani totalnie, do tego zaczęliśmy w kurtkach a skończyliśmy w podkoszulkach.
Widoczki powalają.
Napoje zostawiliśmy nieopatrznie na dole. Szyna ratuje wyciągając żelazny zapas na czarną godzinę browara z plecaka.
Przejście
Schodzimy i udajemy się do sklepu po piwo bo leje się po jajkach. Nie wspominając o tym, że nogi się same uginają i tak będą boleć jeszcze 2 dni. Forma 10 !
W tym momencie dochodzi do nas, że pijemy tylko tanie alko a, że zapowiada się dzień przerwy robimy zakupy w alkoholowo papierosowym sklepie. 2l Balantajsa po 55zł za litra poprawia nasze humory. Do tego fajki Kent miętowe za które płaciliśmy do tej pory po 35-40k kosztują 27 - bierzemy po sztandze na zapas - od tej pory już nie przepłacamy prawie za nic.
Kierujemy się w stronę portu Tuan Chau z którego płacąc po 100k za osobę z motorkiem płyniemy na wyspę Cat Ba.
Rejs trwa 1.5h wiec jest to tania alternatywa dla komercyjnych wypłynięć na zatokę.
Po dotarciu mamy jeszcze 15 km do centrum miasta gdzie wbijamy do hotelu który zarezerwowałem z booking com. Zarezerwowałem na 1 noc, ale decydujemy się po obejrzeniu hotelu zapłacić za 2. Pytam gościa ile kosztują te pokoje co mamy. Jak podał cenę okazało się, że jest sporo taniej niż na bookingu więc pytam czy możemy zostać 2 noce i żeby dał rachunek to od razu zapłacę. Od tej pory nie rezerwujemy przez bookinga tylko szukamy wybranego hotelu i porównujemy ceny. Jak jest wyższa to pokazuje cene z booking i nie ma problemu płacimy mniej. Pranie oddajemy do pralni po chyba 20min negocjacjach, które dość dziwne się skończyły przynajmniej dla właściciela. Normalna cena to było 50k za 1kg. W tej cenie to mogę prać ręcznie do usranej śmierci. Niżej niż 25k za kg nie chciał zejść więc mu mówię, ze to dużo kasy bo mamy 20kg prania. Mistrz matematyki powiedział, że ok.- jeżeli będzie 20kg lub więcej to ustalamy stałą cenę 400k za wszystko a jak mniej to 25k/kg ;O
W związku z czym pierzemy wszystko, nawet to co było czyste i pachnące.