Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14.01.2019, 17:32   #72
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 11 min 45 s
Domyślnie

To był nasz najpóźniejszy wyjazd i najcięższy z poranków. Motorki mieliśmy zaparkowane w parkingu podziemnym. Doświadczenie mi mówiło, że będzie tam cholernie gorąco. Dlatego też wszystko pakuje w pokoju na amen, nie zakładam koszuli ani nic, tylko jestem przygotowany na szybką ewakuacje. Winda dowozi nas do parkingu i problem, gdzie my zaparkowaliśmy. Jak już odnaleźliśmy motorki to stały pod ścianą a między nami a wyjazdem 3 rzędy innych skuterków. No nic trzeba było się trochę posiłować co by do nich dotrzeć, do tego pakowanie i już jestem calutki mokry. kask na łokieć i jak najszybciej wyjazd. W międzyczasie słychać jak Suchy rzuca przekleństwami w kierunku Dziuni, że znowu musi spakować rano dwa skuterki Czekamy na nich na dworze, spaliłem fajkę, poszedłem do sklepu po wodę dla wszystkich, znowu zapaliłem i przyjechali. Suchy czerwony i cały mokry więc dzidujemy.
Upał niemiłosierny, słońce wali prosto w ryj a nie mam okularów ani blendy w kasku. Kac daje o sobie znać, leje się ciurkiem a my krążymy w korkach po mieście. Marzy mi się wyjechać tylko z miasta i stanąć w barze na zimnego browara w tym celu przepycham się wszędzie przez korki i tak jak od niemal 3 tygodni nie zważamy na sygnalizację świetlną.

Droga 2 pasmowa, omijam ciężarówki, za jedną z nich nie obejrzałem się czy coś jedzie z mojej lewej i bum. Gościu wjeżdża mi w przednie koło i ląduje na asfalcie. On się nie wywalił, dziwna sprawa bo nawet się zatrzymał sprawdzić czy wszystko ok. Tak nie po Wietnamsku. Nic się nie stało po za tym, że zahaczyłem gdzieś prawym piszczelem o skuterek a akurat miałem podwinięte spodnie na kolana Pierwszy raz tak zrobiłem i od razu krew się pojawiła. No ale moja wina przy tej stłuczce. Pośpiech, rozkojarzenie, może jeszcze procenty jakieś wczorajsze albo poranne. Nie wiem.



Podnoszę się i jedziemy dalej. Po ok. 20 km droga wydaje się nudna, natomiast do Da Lat jest tylko jedna bez alternatywy. Wiem, że za jakies 30km zaczną się góry i będzie fajnie a już na pewno chłodniej więc na ten odcinek odbijamy w prawo i staram się nawigować bo zadupiach wzdłuż tej drogi. Fajnie, jest trochę cienia, drzewka, bambusy, rzeczki do przejechania, aż w pewnym momencie mamy jeszcze tylko jakieś 3km do głównej i alternatywną drogę w prawo której nie ma na mapie, ale kierunek nam pasuje. Więc skręcamy






Po przejechaniu 10km droga się kończy a przed nami rzeka.



Spotkany lokales mówi, że trzeba do mostu się cofnąć, więc wracamy do punktu wyjścia.



Wbijamy na główną i po paru km zaczyna się górski odcinek, super droga, mega widoczki, wodospady, mały ruch. Git majonez.

























Po nocy dobijamy do Da Lat i zaczyna padać deszcz. Małe zamieszanie z hotelem, ale tym razem Dziunia znajduje spoko hotel za spoko cenę ! Żeby nie było, że jestem jednostronny

Wieczorem spacerki po street foodach. Namawiam Ecza na kurzą łapkę. Oblizał ale nie zjadł i wciąż był głodny, więc idziemy do małej lokalnej knajpki na lokalne jedzenie.





Pani proponuje nam piwo jakieś wyjątkowe ale w cenie 90k / butelkę więc szybko ucinam rozmową i zamawiamy po 8k za szklankę z kija Nachodziłem się tego wieczora i opadłem z sił więc na powrót do hotelu organizuję sobie motorbike grab taxi. Muszę stwierdzić, że lokalesi jeżdżą bardzo ale to bardzo bezpiecznie. Wpychają się wszędzie ale jadą na tyle powoli, że każdy to widzi i przewidzi następny ruch. Nie wiem jak to wytłumaczyć, wolno ale stabilnie, kokodżamo i do przodu. Coś takiego

Ostatnio edytowane przez Molek : 14.01.2019 o 17:37
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem