Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14.01.2019, 19:50   #77
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 11 min 45 s
Domyślnie

Rano, pakujemy i się i jedziemy na serwis do lokalizacji którą podał nam gość z wypożyczalni zaznaczając, ze u Natha zrobimy świetny serwis. Do tej pory serwisowaliśmy w serwisach Hondy które wyglądały z zewnątrz i wewnątrz jak nasze salony Mercedesa. Dlatego musiałem zrobić fotkę miejsca do którego zaprowadziła nas pinezka. Po zrobieniu fotki i uzyskaniu potwierdzenia Nath cisnął z nas dobrą bekę bo już wiedział, ze przyjedziemy.

]

Przekazujemy garść informacji, że u ojca się trzęsie kierownica jak się ją puści, że Szyny słabo przyspiesza, po całym serwisie kilka jazd próbnych i kolejne poprawki po czym Nath z synem stwierdzili, że jest petarda. Nikt nie odczuł żadnej różnicy ale mniejsza o to

Jedziemy w stronę wodospadu jednego z wielu w okolicy Da Lat. Nam po drodze najlepiej pasuje wodospad słoni bo jedziemy do Cat Tien. Wjazd jakiś tani chyba po 3zł, zostawiamy motki i idziemy zobaczyć.
Żeby zobaczyć wodospad od dołu trzeba trochę zejść w dół, z każdym krokiem wilgotność się zwiększała więc grubo się tam ugotowaliśmy, ale było warto.











Po wejściu na górę odpoczywamy chyba z 20min.





Ruszamy i stajemy w polecanej knajpie o super nazie "view point" na początku podjechaliśmy tam żeby porobić fotki, ale przeczytawszy na miejscu opinie okazało się, że to tylko knajpa. No nic korzystamy i zamawiamy. Żarcie okropne, makaronz torebki dogrzewany w mikrofali. Zaraz po zjedzeniu wszystkim gulgota w żołądkach - dobrze to nie zwiastuje. Siadamy na skuterki i Szyna ma kapcia. Zasięgamy języka - do wulkanizatora 10 km. No nic trzeba się toczyć. Znajdujemy i naprawiamy.
Do Cat Tien prowadza dwie drogi QL20 główniejsza i DT725 więc wybieramy tą bardziej lokalną.
Pierwsze 50km to totalny dramat. Niekończące się zabudowania, masa ciężarówek, dziury w drodze wielkości kraterów. Ogólnie koszmar. Stajemy coś zjeść i przekupujemy dzieciaki cukierkami.



Na szczęście po tym odcinku zaczynają się górki, pola kawy.





Kawa rozsypana i susząca się na ulicy



Ruch ustaje, śmigami sami po fajnych zakrętach. Pod górkę i na dół. Robimy wyścigi głównie pod górkę. Bywało tak, że jadąc pierwszy mogłem odjechać na 2-3 km a jak zaczęły się podjazdy to ojciec zawsze mnie doganiał z bananem na ryju. To było dość irytujące



20km przed Cat Tien okazuje się, że są dwie drogi. Obie cieniutkie i bialutkie na mapie. Wybieram jedną i dojechaliśmy do rzeczki bez mostu. Rzeczka niezbyt szeroka - jakieś 10-15m. Bardzo chcemy przejechać, chodzimy kombinujemy. Stan wody zmierzyliśmy na 90cm-1m. Zastanawiamy się czy można w takiej głębokości prowadzić skuterki i czy im to nie zaszkodzi. Pojęcia nie mamy, nikt z nas nie ma motocykla, nie byliśmy w podobnej sytuacji. Korciło ale odpuściliśmy więc powrót do głównej i jedziemy 10km do następnej drogi. Wg. nawigacji jest tam też rzeka i brak mostu. Jedziemy i mam szczerą nadzieję, że mostu tam nie będzie i nie będziemy mieć wyjścia bo przeprawa przez rzekę to by było ciekawe doświadczenie. Dojechaliśmy po 15 km szutrowej drogi po czym zobaczyliśmy na jej końcu most... Nadzieja prysła, ale w tym miejscu rzeka była w dolinie ok. 50m poniżej i miała z 35m długości więc na bank byśmy nie przejechali. Żałuję trochę tamtej rzeczki, ale jeszcze kiedyś będzie okazja.
Meldujemy się w takim resorcie bambusowym. Rezerwowałem 3 takie same domki. Na miejscu mała afera bo dają nam 3 całkiem inne ale dobra nasza bo 2są 6cio osobowe a miały być 3dwójki. W każdym razie Szyna mnie wkurwił bo dostali gorszy domek i się obraził. Dodam, że było czysto a cena za osobę wynosiła 8zł ze śniadaniem z last minute na booking. Pani powiedziała później, że regularne ceny za te domki to po 50zł za sztukę. Dobra nasza, ale rano stwierdzam, że Szyna sobie szuka sam hotelu od tej pory. ( to był nasz 26 dzień w Wietnamie i 24x hotel załatwiałem Ja Jarząbek.)
Widoczek z jednego domku na rzekę a po drugiej jej stronie park narodowy. Wieczorem akustyka nie do opisania, to coś co cyka to tego były miliony do tego małpy i inne dziwne odgłosy. Żadnych motorków, samochodów, dżungla totalna!



Sprawdzamy różne opcje, ale nie da się tam wjechać swoim motorkiem a najkrótszy trek żeby coś zobaczyć to 4 godziny. Temperatura wieczorem ponad 30 a odczuwalna jakieś 40 ze względu na 100% wilgoć. Z rana tez bardzo gorąco więc odpuszczamy. Wieczorem jemy kolację w tym resorcie. Rano się okazuje, że połowa w nocy siedziała na kiblu, ojciec od rana tez kontemplował z papierem więc odpuszczamy darmowe śniadanie.

Ostatnio edytowane przez Molek : 14.01.2019 o 21:22
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem