Następnego dnia jedziemy 50km do Cu Chi Tunnel Ben Duoc. Zwiedzamy, oglądamy, łazimy, dotykamy i strzelamy.
Wycieczki szkolne nas zabijały. Każdemu trzeba było odpowiedzieć hallo albo przybić 5. Edukacja od małego
Łazimy tunelami. Kilka ma powiększone otwory dla turystów, ale jest tez taki w 100% oryginalny do którego tylko ja wchodzę, Ojciec i Dziunia pewnie by się tez zmieścili, ale reszta na pewno nie

Najdłuższy z tuneli miał 40m i schodził na drugi z 3 poziomów taką małą ślizgawką z kamienia gdzieś w połowie. W środku w tunelach mega duchota, wilgoć i jak ktoś ma jakiekolwiek objawy klaustrofobii to niech nie wchodzi. Serio.
Suchy miał chwilę słabości, której nie widziałem, ale podobno wyglądało na atak paniki. "Nie mogę oddychać, muszę wyjść" Ale podołał. Nogi od chodzenia na kucaka bolały jeszcze 2 dni. Naszego przewodnika ojciec walczył po stronie komunistów z jak to nazywają "gorylami"
Sala operacyjna 7metrów pod ziemią
Pokój obrad dowództwa po ziemią
Strzelnica koszt naboju 7zł. Wzięliśmy po 5. Suchy jako jedyny trafił w butelkę.
Jedziemy do Sajgonu, gdzie wynajmujemy jeden z najtańszych pokoi. Ogólnie Sajgon i Hanoi drogie.
Idziemy na pizze i łazimy po bazarkach
Następnego dnia, jedziemy oddać motorki których nie myliśmy. Nie byli z tego faktu zadowoleni ale nie było po drodze myjni żadnej. Wszystko ok. oddają chłopaki paszporty, więc pokazuje im kilka zdjęć co ich motorki musiały przeżyć

Zostawiamy u nich bagaże i jedziemy targować się o pamiątki, torby North Face, koszulki - wszystko full orginal maj frend
Po zakupach bierzemy graba na lotnisko i tutaj kończy się nasza wakacyjna przygoda.
Eczo i Szyna stawiają po piwie w cenie 3$. Suchy jednego nie wypija, zapomina o nim i na przesiadce w Katarze musi przed kontrola bagażu je wyrzucić phi phi phi
Dzięki tym którzy czytali i komentowali.