Heja,
juz wczoraj wieczorem popijalismy piwko w Bukharze :-) Ze stronka cos nam sie poplatalo - dzieki za info. Dzisiaj znajdziemy blad i naprawimy (ale wieczorem bo teraz pedzimy w miasto). Przejazd przez Turkmenistan poszedl naprawde sprawnie i w ogole bylo przyjmenie - wbrew temu co Wszyscy opowiadaja. Nikt nie chcial od nas zadnych lapowek i w ogole policja i wszyscy na granicy byli mili i niczego sie nie czepiali. Sam kraj, no coz, dosyc monotonny - polpustynia, pustynia, step i z powrtotem. Takze jazda w sumie nudnawa. No ale dobrze, ze dostalismy ta wize i moglismy sie przebic do Uzbekistanu. Inaczej bylby maly problem... Przez te dwa dni Jurek zdazyl zaliczyc slizg na oleju (na sdzczescie bez zadnych szkod "na ciele" i sprzecie). W Mary podaja przepyszne szaszlyki - nalepsze jakie do tej pory jedlismy. Uzebcy na granicy tez spoko. Moze pomoglo nam to, ze polowa pracujacych (zarowno po stronie turkmenskiej, jak i uzbeckiej) sluzyla za czasow komuny w Polsce. To tak w ramach rzucania ludzi po calym swiecie przez wladze radzieckie.
Z Iranu wyjechalismy chyba w pore, bo wydaje sie ze tym razem tak latwo ludzie nie dadza sie spacyfikowac. Po Teheranie zdazylismy zobaczyc Morze Kaspijskie i Mashad. Pojezdzilismy tez troche po gorach polnocy - w koncu jakas odmiana po prostych pustynnych drogach centralnej czesci kraju. Na jednopasmowkach gorskich iranscy kierowcy sa jeszcze gorsi niz w duzych miastach. Walka o przezycie caly czas...
Pozdrawiamy Wszystkich
__________________
Ola
|