Wczoraj po pojawieniu się wątku wczytałem się w temat min w BH i po prostu włos mi się zjeżył na głowie bo w szczycie szacunki były, że zaminowane było 8,7% powierzchni kraju. Po prostu wierzyć się nie chce. W biedniejszych rejonach /a tych zapewne nie brakuje/ ludzie włażą tam w poszukiwaniu runa leśnego, artefaktów w postaci łusek bo można to sprzedać, tablice ostrzegawcze ukradzione na złom i o nieszczęście nietrudno.
Co roku wciąż giną ludzie. Połowa poszkodowanych to dzieci

masakra. Giną również saperzy i doświadczeni pirotechnicy.
Do tego dochodzą powodzie, które przy odpowiednim natężeniu potrafią przenieść całe/część pola minowego w nowe miejsce. Pożary lasów w miejscach zapowietrzonych mogą być gaszone tylko z powietrza. Japier.... sytuacja jest po prostu przesrana.
Szacuje się, że doświadczony saper przez 6h dniówkę jest w stanie przerobić 200mkw pola minowego, prace nie trwają cały czas więc problem z jakim tam ludziska żyją po prostu jest nierozwiązywalny.
Sporo jest również wg raportu pozostałości bomb kasetowych zrzucanych przez Jankesów w operacji Angel of Mercy a to jest podobno całkowicie nieprzewidywalne gówno.
Wiadomo - nie wszędzie i nie ma co przesadzać jak się normalnie zwiedza ale są miejsca, gdzie ten problem jest i... wygląda na to, że będzie a tam normalnie mieszkają ludzie, dzieci chcą się bawić i mają najróżniejsze pomysły jak to dzieciaki...
Wycieczka kozak.
m