Nim przejdę do dnia następnego warto wspomnieć o przepięknej reklamówce, w jaką zapakowano Marysi zakupy we wioskowym magazynie:
BMW? A gdzież tam, WWW!
Rano chłopaki oczywiście musieli zrobić zakupy akurat w tym sklepie, żeby dostać taką samą
Dzień szósty, ubywania murzyniątek ciąg dalszy
Spod jeziora nie chce się wyjeżdżać, w dodatku żegnamy się z Novym, który udaje się mniej lub bardziej prostu do domu.
Ale przedtem podnosi wszystkim ciśnienie, chwaląc się swoim kosmicznym kompresorkiem
Zostało nas
osiem murzyniątek, pada propozycja, by jeździć razem, ale nam jakoś tak spodobało się jeżdżenie bez spiny, że postanawiamy pozostać w swoim towarzystwie

Ale umawiamy się na wieczór u Adasia M. w Nowogródku.
Po wizycie w sklepie i zakupie reklamówek (coś tam przy okazji innego też kupili) jeszcze raz żegnamy się z Novym i jedziemy w stronę tracka.
Ścieżki jak zwykle fajne, trochę pola, trochę lasu, trochę szuterautostrad.
Jak zwykle zatrzymujemy się na dolewki oleju.
Nie wygląda to najlepiej, bo zużycie wzrasta, butelka idzie za butelką. Olej wycieka, którędy tylko może.
Marysia gubi po drodze jeden, Janina się wraca szukać.
Janiny nie ma, Raf jedzie szukać i oleju, i Janiny
w końcu wszystko się znajduje
Pierwszy punkt na dzisiejszym tracku to Malinowszczyzna, dawny folwark rodziny Świętorzeckich.
Jak prawie wszędzie, z dworu nie ostał się kamień na kamieniu.
Tu zachował się grobowiec/mauzoleum rodzinne.
Żeby jednak nie było zbyt widoczne, dookoła zbudowano gorzelnię.
Można pójść do fabryczki i poprosić o wejście, co uczynili Bracia przy Kasie. My pozostaliśmy przy podziwianiu z zewnątrz:
a tu środek (by Chemik):
Podziwiamy piramidę, ładujemy tracki, a Janina patrzy i patrzy w swój silnik.
W sumie to ciężko ten silnik wypatrzyć, tak wszystko jest obrzygane olejem.
Mina Janusza nietęga, kolejna dolewka.
W końcu pada trudne pytanie:
"Słuchajcie, jak daleko mamy do granicy?"
[cdn]