Silnik Januszowy chlapie olejem, którędy tylko może. A teraz jeszcze zaczął niepokojąco stukać.
Białoruska prowincja nie jest miejscem, gdzie Janusz chciałby wykonywać remont generalny silnika, więc zapada decyzja o natychmiastowym odwrocie do macierzy. Korzystając z tego, że właśnie dobiliśmy do asfaltu.
Smutna to decyzja.
Kto będzie nas karmił kabanosami w trzech rodzajach?
A pasztety?
A miód z pasieki?
Kawa z aromatem migdałowym?
Kto będzie tak spokojnie i wyrozumiale jeździł za Jagną, jak Janusz?
Ehhh, to już nie będzie ten sam wyjazd…
Ustalamy, którędy będzie im najprościej dojechać na przejście (jesteśmy w okolicy Lidy), ale chyba nie do końca wszystko poszło jak trzeba, bo Marysia i Janusz minęli nas jakąś godzinę później
Swoje dalsze perypetie mam nadzieję opiszą sami zainteresowani (przynajmniej Marysia się tak dziś odgrażała) .
Ja tylko jedną fotę, ze specjalną dedykacją dla Calgona.
Zamiast wozić puste rotopaxy, Książę patrz i ucz się!