Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05.09.2019, 09:39   #34
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,113
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 7 miesiące 1 tydzień 20 godz 18 min 3 s
Domyślnie

Droga w kierunku jeziora kel-Su jest wyjątkowo nudna. Od Tash Rabat jedziemy zaskakująco dobrą asfaltówką w kierunku Torugart. Leci się wzdłuż chińskiej granicy a po drodze mamy post, gdzie sprawdzają paszporty i permity na wjazd w strefę przygraniczną. Pogoda pod psem. Chłodno, wysoko, całe niebo zaniesione ciemnymi chmurami. Post mijamy dość sprawnie za wyjątkiem incydentu ze zdjęciami. Mianowicie żołnierz zauważył że ktoś tam cyknął fotkę i zaczął nerwowo sprawdzać telefony i kazał kasować zrobione zdjęcia.
Docieramy do Torugart gdzie tankujemy do pełna.



Stacja znajduje się tuz obok przejścia granicznego z Chinami.
Teraz czeka nas długa droga poprzecinana mnóstwem potoków. Początkowo jedzie się dobrze aż docieramy do chyba głównego koryta, którym płynie wiele nitek pomniejszych rzeczułek. Wody mało, płytko ale nijak nie możemy dostać się na prawy brzeg gdzie majaczy nitka prawidłowej ścieżki. Kluczymy ale w końcu udaje się namierzyć wyjazd z rzeki i dotrzeć do drogi. Drogą to trudno nazwać początkowo. Cały szlak pokrywa gęsta , sliska maź, na której Delica ni chu nie chce jechać przodem tylko sunie bokiem jak tam spadek drogi na to pozwala. Motocykliści tez tańczą zaliczając kolejno spektakularne gleby. Motocykl podnieść ciężko gdyż ta glina jest tak śliska że stojąc trudno utrzymać pion. Ja spadam na trawę licząc, że tam złapę trakcję co się w końcu udaje. Chłopaki na motkach też się wygrzebują. Lecimy kilkaset metrów po trawie, która daje złudne poczucie przyczepności aż droga się klaruje w szutrówkę. Twardą ale po bokach widać jęzory śliskiego. Jedzie się jednak zdecydowanie lepiej. Niezliczone ilości brodów większych lub mniejszych , długie szutrowe proste i tak mniej więcej mija kolejne kilkadziesiąt kilometrów. Wokół prawie nic nie ma. Nieliczne jurty i kilka murowanych zabudowań. Próżno szukać tej drogi na google. Nie występuje. Lecimy. Ogólnie droga nudna a pogoda dupna. Chmury , chłodno, wietrznie.

W końcu mamy zjazd na prawo w kierunku Kel-Su. Niby 15 km. Hmm. Na pewno sporo więcej ale zaczyna robić się ciekawiej. Dolatujemy do mostu gdzie widzę dość ciekawy kanion i rzekę w dole. Są też inne pojazdy co wskazuje na ruch turystyczny. Dotychczas przez bodaj 100 km minęły nas 2 auta.


Do kanionu nie chce mi się dymać. Moja załoga chce go jednak zobaczyć więc ja zostaję w aucie a reszta zapitala porobić foty. Kanion bardzo ładny. Ruszamy dalej a ruch gęstnieje. Jakaś wycieczka inostrańców wlecze się 5 km/h pod górę i nijak nie można ich minąć. W końcu jakoś się udaje i drogę mamy wolną. Do doopy ta droga. Jest nawet sucho ale to rodzaj glinki. Ślisko ale nie ma tragedii, spore koleiny. Pod górkę , z górki i tak w kółko. Wreszcie wjeżdżamy przez niewielką przełęcz do doliny. Jeziora tam jednak nie ma. Mamy tylko rzekę szeroką na kilometr i płynącą wartko wieloma odnogami. Widzę że dość głęboko. Brodzenie wykluczone.



Ciągnę jeszcze parę kilometrów po tracku aż zauważam naszą ekipę na motocyklach stojącą przy campie jurtowym. Tu mamy bazę. Zasiedlamy jurty a w międzyczasie ustalam czy będzie jakaś pasza. Będzie o 18. Mamy 15 i wszyscy głodni. Wyciągamy butle, grzejemy wodę. Dziś będzie chińszczyzna. Zimno jak w psiarni, zacina wiatrem. Na szczęście gospodarz szybko odpala piece w jurtach ale ich nagrzanie zabiera sporo czasu. Dowoadujemy się że do jeziora dojechać się nie da. Ani na motocyklu ani naszą Delicą. Może Hilux z dużym liftem by sobie poradził ale też nie bardzo. Można z buta lub konno. O nie to nie dla mnie.



Ogólnie jezioro na fotach wygląda obłędnie. Szybka kalkulacja podpowiada jednak że 10 km w jedną stronę i nazad + zwiedzanie jeziora to 5 godzin. Nie ma szans na dziś. Odkładamy to na jutrzejszy rannej jak będzie pogoda, która ewidentnie nie chce się poprawić. Mieliśmy być tutaj dwa dni temu ale z racji faktu że doniesiono nam o 20 cm leżącego śniegu zmieniliśmy trasę. Śnieg stopniał ale i tak pogoda jest po prostu barowa. Na dwór nie chce się nawet wyjrzeć choć czasem występują drobne przebłyski słońca. Ali, który prowadzi wóz techniczny mówi wprost. Śnieg będzie sypał.


No to jak ma sypać snieg to trzeba zabezpieczyć się w alkohol coby nie zmarznąć. I jak się okazuje alko kupiłem tylko ja i Ali. Reszta chyba liczyła na supermarket w jurtach . Kombinacje alpejskie trwały dość długo. Najpierw taryfiarz co przywióżł tam gości miał pojechać ale za samą drogę chciał 2000 SOM. Nie wchodzi w grę. Dalsze poszukiwania pozwoliły odszukać pod budą gospodarza jurt 2 flaszki wódki. Taryfiarz też pękł i jak się okazało miał wódę w aucie czyli krótko mówiąc chciał nam zniknąć z oczu , wrócić za pół godziny i zainkasować za to 2000 SOM. Kirgiski cwaniaczek. Pękł na robocie i zaopatrzenie alkoholowe zostało pozyskane na miejscu. A że pogoda zaiste kiepska to byliśmy zmuszeniu opróżnić wszystko co mieliśmy w zapasach. Było wesoło.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem