Heh, dziwnie mi się to czyta. Trochę jakby znana mi impreza, ale trochę nieznana. Początkowo miałem prowadzić ten wyjazd, ale ostatecznie pojechałem przez Chiny i Pakistan do Indii. Prowadzącym tę ekipę miał być Steven, Australijczyk z którym pracujemy. Najlepszy gość i rider jakiego poznałem. Niestety miał wypadek w Tadżykistanie i mocno potrzaskał miednicę (ewakuacja samolotem do Polski i wczoraj, po 24 dniach od wypadku, 7 godzinna operacja). Ja byłem wówczas w Pakistanie i w efekcie imprezę poprowadziło dwóch gości, którzy ze mną współpracują. No i lokalny człek czyli Alij. Dobrze się Emek czyta, ale zaczynam się bać podsumowania