Moje życie ostatnio ma takie zwroty akcji, że jeszcze kilka lat temu nawet nie przyszło by mi do głowy, że takie zmiany sobie "zafunduję". Zawodowo. Co oczywiście ma wpływ na wszystko inne.
Co tu dużo mówić - ostatnio nie jest lekko i łatwo.
Postanowiłem więc zrobić coś, co mnie postawi na nogi - psychicznie

Wprosiłem się do Mygosi, która nawet na chwilę nie dała odczuć, że się wprosiłem - miałem poczucie długo wyglądanego Gościa

Choć potem była trasa z piachami...Małgonia - czyżby to słodka zemsta

?
Podlasie to dla mnie zawsze miejsce wspaniałe, magiczne.
Krótki opis, jak to się zaczęło i jak (szybko niestety) skończyło.
Piątek.
Chciałem jak najszybciej wyjechać, więc pobudka o 6.00 a o 6.40 już spakowany siedziałem na moto. Dziczyzna była gotowa

Wiedziałem, że jadę na Podlasie ale nie miałem pojęcia, co dalej - i takie wyjazdy najbardziej lubię.
Nie miałem trasy ułożonej - jechałem do Mygosi przez Lublin (taki miałem kaprys -wiem, że to nie po drodze

) i milion różnych dziwnych miejsc i dróżek, pól i lasów - po prawie 700 km byłem na miejscu, czyli koło 17.00

Gubiłem się co chwila, w większości specjalnie - ale do Małgoni trafić nie jest prosto

W ostatnim przed celem sklepiku kupiłem coś na dobre wejście czyli 2 piwa, ćwiartkę żubrówki a dla Małgoni półwytrawne AFRYKAŃSKIE


To wszystko + słoninka + bimberek 95% i wieczór szybko się dla mnie skończył


Ale zanim porwał mnie pijany Morfeusz, słyszałem wilki! Jak się okazało, tej nocy zjadły cielaka koło Bielska Podlaskiego

Ja, bohater po alko - nie bałem się w ogóle! Wtedy...