Jak zawsze mega. Meganoc i megaporanek

Na szczęście od Was uciekłem już w sobotę dzięki temu jakoś żyję
Przez łąki i pola pojechałem sobie na Turawę a po drodze chyba z mostku obtrąbiłem naszych obtrąbusów na kajakach ale nie wiem czy to byli oni.
Sołtys minął się z powołaniem - jako podczaszy pełnił swoją służbę narodowi z miną pełną powagi i dostojeństwa. Z każdym kolejnym browarem miałem poczucie bycia coraz bardziej zaopiekowanym
Wszystkim, z którymi miałem okazję zamienić słowo bardzo dziękuję. Późne śniadanie w Towarzystwie dowcipnisiów wypełniło moje oczy łzami ze śmiechu.
Choć powrót zawsze jest ciężki to lubię tą/tę świadomość, że za rok znowu się spotkamy.
m
p.s. Dzieju ma w ryj bo przysłał zepsutą pałę. Wyjeżdżałem to było zielone na co mam świadków. Moja czujna Żona jeszcze o 19tej twierdziła, że waliło ode mnie jak z gorzelni... pisałem, że było mega? :P