Dzień XVI
Dzisiaj pierwszy dzień, gdzie nie musimy wsiadać na moto.
Przez całą noc mieliśmy ochronę sprzętów, która za bardzo nie przykładała się do zleconej roboty.
Jak patrzeliśmy to było to.
20190330_133324.jpg
Jak nie patrzeliśmy to było to.
W sumie to chyba bym się nawet ucieszył jak rano nie byłoby DRyndy na swoim miejscu.
W nocy trochę padało i rano, po otwarciu drzwi, piękny widoczek.
Robimy śniadanie i potem leżymy….. i dalej leżymy…..i leżymy. Nikomu nie chce się wstać.
20190330_191826.jpg
Pomysł wyjścia na miasto jest skutecznie odsuwany, bo leżymy, jemy i dalej leżymy. Wojtek chyba wczoraj zmarzł, bo ma dreszcze.

Coś tam łyka i potem już jest ok.
Około 16.00, po obiedzie mobilizuję wszystkich do ruszenia tyłków. Idziemy do portu plażą.
Po drodze ładnie malowane łódki.
W samym porcie smród, więc szybko przebijamy się do miasta.
Widok trochę przygnębiający jak na stolicę. Wszędzie pełno śmieci, co pasuje kozą i osłom.
Elegancka pani wychodzi z domu i wywala śmieci na ulicę przed swoim domem.
Samochody to istne frankensteiny i zlepki z innych pojazdów. Trudno znaleźć auto młodsze niż 10 lat i wpełni kompletne.
Jeden nawet pomalowali miejscowym Raptorem, czyli lepikiem ….. sól już tego nie ruszy.
Czy to patent Ohlinsa?
Widać, że dużo się tu buduje nowych domów. Niektóre, bardziej wypasione, jak na tutejsze warunki, mają trochę zieleni.
Nawet nie pchamy się do centrum, które widzieliśmy wczoraj. Nic ciekawego. Nabywszy małego kryzysu wracamy na kamping.
Dzisiaj też grillujemy na plaży, ale jest bardziej pusto i mamy spokój.
Dzisiaj miałem wolne od kręcenia, więc tylko posklejane fotki.