Ej, ale to nie tak, że trasa była trudna. To były po prostu niefortunne wywrotki, nie wykluczam, że promile zrobiły swoje.
Ale generalnie to my się naprawdę kiedyś pozabijamy. Jak zobaczyłem, że się podkładaliśmy za boksującym motocyklem to lekki strach mnie zdjął. Przypadkowy kamień spod koła łeb by na wylot przebił. Na przyszłość musi się znaleźć jakaś mądra i odważna osoba, która w trosce o bezpieczeństwo postara się przemówić do rozsądku, bo ja nie byłem w stanie zaprotestować, choć w głębi serca na pewno czułem, że postępujemy niewłaściwie
Ja wiem, że jesteśmy pojebani, co jest zwykle gwarancją udanej imprezy, ale trochę to mnie martwi. Jazda po pijaku w nocy, bez żadnych zabezpieczeń też się źle kiedyś skończy
Także taką mam refleksję
Było zajebiście, choć mało pamiętam, właściwie prawie nic, nawet nie wiem czy w końcu zaruchałem czy znowu tylko wóda