Zeljko
31 grudnia 2019
Ma 42 lata. Szpakowaty, przystojny, przystrzyżone włosy i zarost kilkudniowy. Chodzi w jeansach i szarej, sportowej bluzie z kapturem. Trochę niższy ode mnie. Mocny uścisk dłoni. Przyjechał tu specjalnie, bo dziś zamknięte. Jest szefem. A ja? A ja trafiłem tu przypadkiem. Zeljko jest szefem serwisu KTM w centrum Belgradu.
-----------------------------------
W hotelu na obrzeżach stolicy Serbii spałem krótko. Zerwałem się tak, żeby zdążyć na 7:30 na śniadanie. Schodzę a tam ciemno i głucho. Starszy mężczyzna ogląda teleturniej w TV siedząc na stylowym fotelu z wysokim oparciem. Nie przestawiłem zegarka na nową strefę czasową. Na godzinę wracam do pokoju.
-5 stopni i bezchmurnie. Pogoda taka, że aż sam do siebie się uśmiecham. Bagaż składuję przy motorze.
Kluczyk, starter i… nie ma siły. Za zimno? Przyzwyczajony już do chimeryczności pojazdu, beznamiętnie biorę się do roboty. Klucze do dokręcania pokrywy silnika mam pod ręką oczywiście. Tak samo nie chowam już kabli rozruchowych. Przygotowawszy wszystko, niespiesznie idę do recepcji. Recepcjonista zadzwonił gdzieś.
- Szef będzie za pięć minut - słyszę. Właściwie widzę. Poczciwiec pokazuje na swój zegarek, potem wyciąga dłoń rozcapierzając palce. Łączę gesty z jedynym słowem, które zrozumiałem: Boss.
Aż szefa potrzeba? A niech tam. Niech będzie i szef, aby z samochodem.
Przyjechał Jeepem. Kable podpięte. Motocykl odpala.
Muszę jeszcze zatankować i w drogę. Na stacji po tankowaniu zostawiłem silnik na chodzie i wróciłem się po coś do wytarcia umazanego solanką z drogi reflektora. Czyszczę, a ten prycha. Dodaję gazu. Odpuszczam, a wskazówka obrotomierza leży na zero. W końcu poprychał i zgasł. No nareszcie konkrety. To znaczy nie, że się cieszę, że zgasł. Cieszę się, bo są jakieś objawy wyraźniejsze.
Obok biały dostawczak, a jego właściciel coś dłubie przy dystrybutorze stacji benzynowej. Ma na imię Zivko i jest … elektrykiem. Ma profesjonalny miernik i zmierzył to co wszyscy, kiedy motocykl odpaliłem przez kable.
- Ładowanie i akumulator OK – mówi.
Nie OK bo akumulator pokazuje 11V.
Nie chcę już zatrzymywać człowieka, bo w pracy jest. Pokazał mi gdzie jest elektryk samochodowy. Podjechałem tam. No tutaj to nawet rozruszniki naprawiają, komputery mają i kolejkę samochodów.
Znów odkręcam osłonę silnika. Znów elektryk sprawdza to co wszyscy. Dzwoni gdzieś i dostaję wizytówkę, numer telefonu i namiary na serwis KaTeeMa w Belgradzie, gdzie od wczoraj jestem. To 9 km stąd.
Dojazd zajął mi małą chwilę. Dłużej czekam na Zeljko, o którym wspomniałem na początku. Ale czekam w ciepłej kawiarni pod szyldem KTM, tuż obok KTM Promoto Centar. Jakoś tu tak swojsko i luźno. Można wejść z psem, można palić. Wszystko można. Jest przyjaźnie, przychodzą piękne Serbki i pachnie kawą. Gdybym tu mieszkał, to bym przychodził nawet nie mając KaTeeMa.
Jest Zeljko. Zaraz przyjeżdża Srdjan. Srdjan zna trochę polski. Wydaje mi się, że przyjechał na swoim skuterze i w pomarańczowym kasku, żeby tłumaczyć co ja od nich chcę 31 grudnia.
Wiecie co ma Zeljko? KTM 950. Nówka. 27 tyś przebiegu! ZERO rysek gdziekolwiek. Tarcze nieruszone. Wszystko jak prosto z salonu. Biały kruk. Zeljko miał wypadek przy 170 km/h. Połamał się w różnych miejscach i swój motocykl zniszczył ale jeździ dalej. Jeździ 950tką. Twardziel.
Motocykl na podnośnik. Sprawdzają wszystkie połączenia elektryczne. Zeljko pokazuje na nieoryginalną wtyczkę od regulatora napięcia. Wie na co patrzy skubany

Czyści ją z błota ulicznego. W tym czasie Srdjan zabiera gdzieś akumulator. Wraca i mówi, że akumulator jest w porządku, pokazując wydruk. Dwie pozycje na wydruku. Obie oznaczone 100%.
Na to wchodzi Dejan. Rzuca ogólne cześć. Jak jakiś ordynator przed operacją wypytuje o szczegóły problemu, jednocześnie zakładając niebieski fartuch roboczy. Sprawdzają jeszcze raz to co wszyscy sprawdzali, a potem Dejan chwyta za kable z prawej strony i jeden z kostką przyciąga do światła latarki.
- Chodź, popatrz - mówi. Powtarza jeszcze raz bo nie chwyciłem, że to do mnie.
Patrzę a tam zielono-siny nalot i częściowo pourywane nitki kabli. Cóż… Jest w końcu! Chochlik znaleziony
Dla ciekawych. To połączenie przewodów idących od regulatora napięcia do akumulatora. Kostka była w takim miejscu i tak wyglądała, że nawet jakbym sam na nią patrzył, to bym jej nie zobaczył

Dalej poszło sprawnie. Wszystkie złącza albo wyczyszczone albo nowe końcówki. Gotowe, jednak nie ma ładowania. Znaczy takie jest, że mogę jechać bez świateł i bez grzanych manetek. Lipnie…
I wiecie co? Zeljko przynosi nowiuśki regulator napięcia. Przystosowują bajpas do nieoryginalnej wtyczki.
Podpinają. Z nowym regulatorem i włączonym wszystkim co prąd pobiera, pokazuje się na wyświetlaczu około 13.9V. Teraz moja decyzja. Na decyzję czekają pół sekundy

Po zabiegu:
- Ile? – pytam.
- Za regulator zapłaciłeś.
- Ile za waszą pracę? – ponawiam pytanie.
- Nic. Jest Nowy Rok. Nic nie płacisz.
- To zapłacę za kawę w kawiarni.
- Nie. Kawa ode mnie.
Zeljko znalazł mi hotel w centrum Belgradu blisko imprezy sylwestrowej, żebym mógł się rozerwać. Zarezerwował przez telefon, a Srdjan założył swój pomarańczowy kask, wsiadł na skuter i odstawił mnie pod same drzwi hotelu Park.
Jak różni ludzie potrafią być… Przypomniała mi się rodzina lawetowo – elektryczno - hotelarska, kiedy opisałem pierwsze zejście KaTeeMa na autostradzie. Tez w Serbii. Tamtych ludzi nie będę już wspominał wcale.
Konkluzja i weryfikacje.
1. Jestem mistrzem w odkręcaniu osłony silnika i mogę zmierzyć się w tej dyscyplinie z każdym

2. Regulator popsułem dopiero teraz. Nie wytrzymał widocznie nadmiaru produkowanej energii.
3. Zdałem się na „profesjonalizm” lawetowej rodzinki, choć widziałem, że to psikus a nie pro

4. Myślę też, że akumulator Yuasa szlag trafił nie przez to, że Yuasa tylko przez jeżdżenie okrągły rok bez gruntownego przeglądu co do śrubki i co do ostatniego złącza.
5. Serwis w Belgradzie polecę każdemu kto będzie w potrzebie właśnie tam.
CF
P.s.
Dziś mam za sobą 27km

Jutro pojadę trochę dalej chyba.
Dystans 27km
Średnia ruchu 7.2km/h
Czas ruchu 3:48h

? Zwariował?