Epilog
3 stycznia 2020
Dziś skończyłem swój przejazd przez 2019 do 2020 roku. Czas i daty są umowne ale dla większości z nas znaczące. 17-go grudnia zdjęcie z sieci jakich wiele, tchnęło we mnie nieodparte pragnienie wyruszenia w podróż krótką acz dla mnie niezwykłą. 20-go grudnia do 3-go stycznia byłem w drodze.
Podróż niezwykłą bo miała być nie do miejsca a do ludzi. Nie do kilka razy widzianych już monumentalnych zabytków Bizancjum, Konstantynopola, Stambułu. Do ludzi żyjących często z dnia na dzień tuż obok przepychu i bogactwa nowoczesnej metropolii.
Nie wszedłem do ani jednej z budowli tak tłumnie nawiedzanych przez turystów. Nie zjadłem ani baklawy z cukierni na bazarze Egipskim ani kebaba w restauracji. Za to widziałem zdesperowane twarze rozentuzjazmowanego tłumu na proteście. Dzieciaki biegające boso po bruku przy 6 stopniach Celsjusza, próbujące przejechać się na zderzaku samochodu. Rodzinę mieszkającą w budzie zbitej z desek. Matkę wieszającą pranie swoich dzieci na sznurze, wywieszonym wzdłuż drewnianej ściany starego budynku. Bezpańskie psy i koty utyte od nadmiaru jedzenia. Mężczyzn grających w karty i inne gry przy swoich fajkach wodnych. Wędkarzy zarabiających na życie łowieniem ryb z mostu Galata. Zobaczyłem to na co patrzeć nie chce się przyjeżdżając do Stambułu na zwiedzanie. Lepiej patrzeć z podziwem na potęgę która bezpowrotnie przeminęła, niż na to jakie piętno owa potęga pozostawiła po sobie na dziś.
Może też chciałem pojechać motocyklem. Na przekór tradycji i zasadom pod koniec grudnia. Zdobyć nowe doświadczenie. Pewnie jakieś 90% drogi to była autostrada. To dla mnie właśnie nowe doświadczenie i przymus jednocześnie, zważywszy na porę roku.
Może też chciałem rzucić sobie małe wyzwanie. I pobyć sam. Fizycznie bo mentalnie to niemożliwe. Może się zdawać komuś, że jadąc samemu jest w drodze sam. Zdany na łaskę przypadku. Nikt nigdy nie jest sam, choćby chciał tak myśleć. Ja też sam nie byłem, ale dowiedziałem się o tym dopiero w potrzebie.
Milena i Szparag czyli Stajnia Motocyklowa. Napisałem do nich z Serbii przez Messenger w niedzielne popołudnie, żeby zaczerpnąć wiedzy o tym co się stało i jak sprawić, żeby motocykl odżył. Mogłem na nich po ludzku liczyć. Na dodatek wiem zawsze kto odpowiada pisemnie. Szparag jest szorstki w słowotwórstwie i po męsku tłumaczy procedury

A Milena nie jest i nie była nigdy Wiedźmą ale i tak będę ją tak nazywał

Wtedy na autostradzie w deszczu pomogli mi bezinteresownie.
Marek Włóczykij Stan. Bieszczadzka Przystań Motocyklowa jest jego oczkiem w głowie. Wiecie co zrobił? Napisał do mnie. Napisał tak: „Motór działa czy wsiadać w busa? Przyczepka sprawdzona pasy spakowane”. To nie pitolenie ziomka do ziomka z fejsa. To jest cholernie budujące i wzruszające, kiedy facet z przeszłością wartą napisania o nim trylogii, pisze te słowa do takiego łazika jak ja, 23 grudnia wieczorem.
A Zeljko z KTM Promoto Centar? Przypadek sprawił, że wpadłem w ręce trzech ludzi, którzy zakasali rękawy i naprawili co popsute w dzień sylwestrowy. Też bezinteresownie.
To dlatego uważam, że będąc w podróży sami, wcale sami nie jesteśmy. Ja nie byłem.
Muszę jeszcze o Kaczorze koniecznie

Bo gdyby nie Kaczor to by mi ręce odpadły z zimna. W ostatniej chwili dostarczyła mi cienkie rękawiczki pod grube rękawice. Drobna rzecz niby ale znacząca. Pewnie będzie mi wypominała, że jeszcze nie zapłaciłem za nie

Gdyby nie przychylność moich przełożonych, to też nie było by tego wyjazdu. Sami widzicie, że wcale nie jechałem sam

Teraz siedząc przez monitorem komputera i pisząc te słowa, piję gorącą kawę przywiezioną ze Stambułu. Będzie mi codziennie towarzyszyła we wspomnieniach tych których nie opisałem i tych o których wiecie, póki się nie skończy. Nietrwałe pamiątki wymuszają niejako tęsknotę za nowymi.
Przejechałem około 4700 km. Letnich rękawic nie założyłem ani razu. Temperatura wahała się w podróży od 6 do -3. Często padało, marzłem i mokłem a raz miałem cykora. Ogólnie miałem dobrą albo bardzo dobrą pogodę jak na tą porę roku. Na miejscu bez motocykla pod sobą wytrzymałem pięć dni. Długo jak dla mnie bo to droga jest celem. Wszystko inne jest w drodze mniej ważne.
-201 dni do wyjazdu. Wtedy martwy, porysowany ekran GPS może znowu pokaże mi jakąś drogę.
Dystans 358km
Średnia ruchu 79.9km/h
Czas ruchu 4:28h
Dziękuję za przychylne a czasami budujące komentarze. No i za to, że mogłem podzielić się swoją krótką historią

CF