Prawdę mówiąc szkoda mi tego Angola - takie wydarzenia zapadają gdzieś głęboko w psychikę, często niszcząc wiarę i zaufanie do towarzyszy, do nieznajomych. Spotykając drugiego człowieka to jakbyś spotkał nowy świat z jego brzmieniem i kolorami. Trudno tylko zazwyczaj przebić się przez mur nieufności. Ciekawe spotkania - 30 km do Timbuktu, ranek, wzgórze z którego widać pustkę jeszcze nie rozgrzaną do białości - na nim rowerzysta, Francuz. Pchał rower jakieś 150 km - grzązki rozjechany przez koła ciężarówek piach, temp czasem pod 50, cienia brak. Staję koło niego, zrypany mimo ranka, adrenalina wycieka mi uszami. Jak leci? OK, dziś jest trochę chmur, nieco chłodniej, parę godzin oddechu. Uśmiechy na twarzy. Życzę mu powodzenia, on mnie dobrej przygody, chwila prawdziwego szczęścia, praktycznie bez słów. Nigdy go już nie spotkam ale zostanie w moim sercu, jak wielu innych. Takie spotkania, zwyczajne na DRODZE uwalniają w nas dobro absolutne, nie ma coś za coś. Dlatego się włóczę
__________________
...i zapytała mnie góra "dokąd tak pędzisz samotny wilku?"
"Szukam tego co najważniejsze" odpowiedziałem
"Dlaczego więc się tak spieszysz?"
Na to pytanie nie znalazłem odpowiedzi.
Ostatnio edytowane przez Lupus : 13.07.2009 o 21:21
|