Doszliśmy do etapu, w którym nie widzę sensu w opisywaniu każdego dnia. Bo i o czym pisać skoro wracamy?
Mało się dzieje, prawie nie robimy zdjęć. Powoli nawijamy powrotne kilometry.
Chwila moment i jesteśmy w Kazachstanie. Teraz już będzie z górki.
Droga powrotna przez stepy leci mi dużo szybciej. Wcześniej wstajemy i więcej kilometrów nawijamy. Często też zdarza się, że niektóre odcinki jedziemy oddzielnie. Każdy w swoim tempie.
Oczywiście drobne przygody a raczej awarie wciąż nam się przytrafiają.
Afryka łapie czwartego kapcia a Trampi zaczyna świrować z ładowaniem.
Za Szymketem zauważamy na poboczu motocykl. Obładowany cały w EX-owe produkty. Zatrzymujemy się i widzimy gościa walczącego z zerwanym łańcuchem. Rodak na takiej Hondzinie.
Podróżuje samotnie i nieśpiesznie, wraca z Mongolii.
W 3:02 wspólna fotka z Marcinem.

Facet napisał też książkę pt Filozofia Motocyklizmu.
Oczywiście postanawiamy mu pomóc. Marek zabiera Marcina z łańcuchem do miasta a my w tym czasie zaglądamy w regulator Trampka. Na szczęście mam zapasowy, zmieniamy tylko wtyczki i gotowe.
Chłopaki wracają z łańcuchem więc możemy się powoli zbierać. Robimy pamiątkowe fotki z Marcinem i lecimy dalej.
Za jakiś czas znów zauważam, że w Trampie skacze ładowanie. Ponownie się zatrzymujemy i podmieniamy kolejny regulator.
Jedziemy, kilkanaście km jest ok i znowu ładowanie zaczyna skakać. Od bardzo niskiego po bardzo wysokie. Zatrzymujemy się i tym razem podłączamy z powrotem ori regulator. Jedziemy i odpukać ładowanie się uspokoiło.
Kolejnego dnia również spotykamy motocyklistę na V-stromie. Zatrzymuje się przy nas gdy akurat na poboczu dolewamy paliwo z kanistra. Oferuje pomoc ale grzecznie dziękujemy. Za chwilę i tak będzie miasto to zatankujemy na spokojnie.
Pojechał spokojnym tempem. Widzieliśmy go jeszcze później jak wyjeżdżał ze stacji.
Zatankowani jedziemy dalej. Po kilku kilometrach zatrzymujemy się popatrzeć na wielbłądy. Nagle zatrzymała się przy nas ciężarówka. Kierowca zaczął krzyczeć, że jeden od nas leży na poboczu.
Zebraliśmy się z powrotem na motocykle i gnamy przed siebie.
Rzeczywiście, jest jakieś zamieszanie na poboczu. Stoi jakaś kazachska ciężarówka i trochę ludzi dookoła.
Powoli dostrzegamy leżącego człowieka i połamany motocykl.
To Rosjanin, który oferował nam pomoc. Denis bodajże ma na imię.
Bartek szybko leci do motocykla i wraca z apteczką. Udziela pierwszej pomocy poszkodowanemu. Nie wygląda to dobrze choć motocyklista zaczyna powoli odzyskiwać świadomość.

W oczekiwaniu na karetkę chłopaki postanawiają zająć się motocyklem Denisa.
Kazachowie oferują pomoc z transporcie i przechowaniu rozbitego V-stroma.
Niestety motocykl nie wejdzie w całości. Odkręcamy co się da i wpychamy motocykl tyłem.
W międzyczasie cały czas ktoś z nas towarzyszy Denisowi, próbując utrzymać go w kontakcie.
W końcu przyjeżdża karetka wraz z radiowozem. Zabierają poszkodowanego do najbliższego szpitala.
Szczęście w nieszczęściu, że to się tylko tak skończyło. Strach pomyśleć coby było gdyby z naprzeciwka jechało auto...
W każdym razie to wydarzenie skutecznie skłoniło nas do przemyśleń na temat zmęczenia i senności na motocyklu.