W piątek wróciłem z Tylicza- droga z Warszawy ok 6,5 h z postojem na MCDonald.
Dłuży się niemiłosiernie

Warunki na stokach zróżnicowane- od b. dobrych rano po nocnym ratrakowaniu i przymrozku do trudnych po południu kiedy przygrzało slonko i na rozjeżdżonym stoku powstawały muldy,
Dzieciaki oddałem do szkółki Kubusia Puchatka w TYLICZ.SKI gdzie w niewielkich grupach pod okiem instruktórów uczyły sie jazdy i b. im sie tam podobało jak również nam jeśli chodzi o organizację.
Niestety czwartego dnia kursu starsza córka przewróciła sie na stoku w efekcie czego zerwała więzadło boczne

Niestety to zakończyło nasz udany do tamtej pory wyjazd.
Jestem rozbity, bo nie wiem jak mogło do tego dojść pod okiem instruktora; jestem w dodatku zły na siebie, bo o ile zawsze na wakacje zorganizowane wykupowałem dodatkowe ubezpieczenie to teraz nawet o tym nie pomyślałem...