Dzień dobry,
co to znaczy - cywilizacyjny zasięg... Zupełnie wyjątkowa sytuacja dla mnie, Ciągle jest mnie dwóch w zasięgu..
Ten jeden chce żyć, ten drugi umiera... Ale ciało jedno. Dwóch nie pomieści. Dusza tak...
Pojedźcie do byle jakiego szpitala i usiądźcie przy łóżku umierającego na raka. Powiedzmy na tego, który mnie dopadł.
O czym będziecie z nim/ze mną rozmawiać?
Nieba przychylicie?
Męczące jest to trwanie przy ciele...
Na szczęście to nie koronawirus. Zwykły rak nieborak, bo statystyka dla raka jest bardziej chujowa niż dla eboli np. Przegrywa.
Wszyscy mamy raka. Jedni umierają na niego stricte sensu, drudzy z nim, trzeci i tak...
To był mój drugi pobyt w szpitalu. W 2017-stym pierwszy raz w życiu. Pierdola. Teraz drugi. Nie pierdoła. Wynik? Standardowo 3 m-ce życia.
Nagły zjazd fizyczny w finale, szybki połów w Styksie, koniec. Statystycznie dwa tygodnie.
Decyzja?
Zwiewam.
Zawsze bałem się trzech żywiołów. Wody, pustyni i dżungli. ZAWSZE.
Plywać nauczyłem się tak późno, że później nie można było. Na egzaminach wstępnych na AWF.
Potem wszyscy moi najbliżsi kumple byli... pływakami. Pływakami bardzo lub jeszcze lepiej, niż dobrymi.
Wszystkim jak jeden, złamałem kariery. Piłem z nimi alkohol. Dopóki mnie nie znali, nie znali smaku alkoholu.
Jeden z nich, który był bliski złamania 54 sek. na 100m dowolnym (1984) poznając mnie złamał nogę.
Był pierwszym chłopakiem mojej przyszlej żony.
|