Cytat:
Napisał matjas
Siedzę w deszczu pod namiotem 100km od grossglockner. Może nawet bliżej.
Nakurw..ło nam przez półtorej doby nonstop. Rzeka płynie błoto a psu wyrosły płetwy.
Warto na tego gloknera puszką jechać jak się rozpogodzi czy tam kolejka jak na giewąt 
|
Matjasie, to chyba zależy

Onego poniedziałku wyglądało to mniej więcej tak:
8:30 startuję spod kwatery. Nocowałem w Heiligenblut i atakuję trasę z nieprawilnej strony, czyli od południa.
8:45 docieram do bramek i wymieniam kupę euro na naklejkę. Ruszam dalej i trasę mam dla siebie, ruch praktycznie zerowy.
9:05 docieram do KFJ Hohe, moje moto jest pierwsze na parkingu, po okolicy kręci się pierwsze kilka osób z puszek. Swobodna przestrzeń na kontemplację szczytów jeszcze niezakrytych chmurami i lodowca Pasterze.
9:30 ileż można kontemplować, ruszam dalej, na parkingu moto w międzyczasie pojawiło się kilka innych maszyn, tłumów brak. Są tu podobno jakieś muzea, wystawy, visitor's center, wszystko w cenie, nie korzystam bo mnie swędzi nadgarstek.
11:00 (po drodze trochę zatrzymywałem się na fotki) docieram na Edelweissspitze. Mijałem już pojedyncze puszki i motocyklistów. Na szczycie okazuje się że wszystkie miejsca parkingowe dla aut są pozajmowane. Kierowcy chwilę czekają aż ktoś wyjedzie albo wysadzają rodziny i zjeżdżają w dół. Na wieży widokowej dość tłumnie, ogólnie sytuacja napięta ale nie wygląda jeszcze jak kolejka do kolejki.
11:10 zjeżdżam i ja ze spitze. Na bruku mijam pojedyncze samochody.
11:15 zjazd właściwy w kierunku północnym. Tutaj już mijam regularne sznury aut przeplatanych motkami przeplatanych rowerami. Część z nich widocznie odpuściła Edelweissspitze na ten moment i pojechała dalej. Jest tłoczno a w powietrzu czuć napięcie.
Podsumowując

myślę że warto się wybrać ale chyba najlepiej tak wycyrklować z czasem żeby w południe być już nazwiedzanym. Sprawdź też jak godziny otwarcia tych muzeów i visitors center żeby zaskoku na miejscu nie było.