Nie ma co przedłużać. Rejs zbliża się nieuchronnie ku końcowi.
Z Bartężka powrót na Rudą Wodę i dzida przez Kanał Elbląski i Iławski z powrotem na Jeziorak.
Wpłynięcie na Jeziorak to jak powrót do cywilizacji. Na horyzoncie sporo żagli, jest życie na osiedlu.
Jeziorak 1.jpg
Kieruję się najpierw na wyspę Łąkową, chcę przyjrzeć się jej z bliska. Płynę wpatrzony w nią, urzeczony, obserwuję co tam się na niej dzieje, kiedy w pole widzenia wchodzi mi człowiek machający do mnie z brzegu rękami nad głową ostrzegawczo. Siadam na fotel, wyglądam na dziób, po prawej tylko mignęła mi żółta bojka i równocześnie ostre hamowanie rzuciło całą załogą pod pokładem. Żeszzzzzzzkarwa mielizna. Silnik stop. Wyszło takie jakby sztrandowanie pełną gębą.
„Mielizna!!!” – rzucił człowiek z brzegu. „No właśnie widzę” – odrzucił człowiek z łódki. Szczęście, że to łacha piachu z wyspy, bo gdyby nie daj Boże to były kamienie to amba fatima. „Wszyscy na rufę!!!” – padł rozkaz. Cała wstecz. Silnik zawył na wysokich obrotach, zagotował wodę i Calipso powolutku, jak terenówka z błota, zaczęło uwalniać się z płycizny.
Jeziorak 3.jpg
Tym co odróżnia Jeziorak od WJM, to możliwość cumowania na wyspach. Można na dziko, ale są też miejsca ze specjalnie przygotowanymi pomostami z y-bomami, żeby udostępnić te cuda większemu gronu.
Jeziorak 4.jpg
A te wysepki są piękne. Łąkowa, Bukowiec, Gierczak Wielki i Mały, Lipowy Ostrów. Jest w czym wybierać. Dzikich miejsc postojowych jest nieskończenie wiele na brzegach Jezioraka. Mi szczególnie przypadły do gustu te na jez. Widłągi, odnoga/zatoka Jezioraka, które do niedawna było jeszcze rezerwatem, bez możliwości wpływania na silniku.
Jeziorak 6.jpg
Jeziorak 7.jpg
My kierujemy się do portu w Siemianach. Musimy uzupełnić zapas wody przede wszystkim, no i żeńska część załogi musi wziąć prysznic. Niestety, załoga nie była zdyscyplinowana w kwestii synchronizacji pewnych kobiecych przypadłości.
W porcie żona zwraca uwagę na jeden niuans, mianowicie jachty nie są wyposażone w bimini, takie daszki chroniące przed słońcem, standard mazurski. To naprawdę dziwne.
W ogóle jak się człowiek poprzygląda, to wszystkie te jachty i ich załogi mocno się różnią od tego, co widzi się na Mazurach. Nie chcę pisać, że tu pływa elita, ale etykieta żeglarska jest tu na innym, jednak mimo wszystko wyższym poziomie. Taka subiektywna ocena. Jachty przycumowane idealnie. Zdecydowana większość, niemal wszystkie dziobem do pomostów, oprócz pewnego Calipso, no i może jeszcze jeden by się znalazł. Na nich wszystko sklarowane, ład i porządek, cumy wypieszczone, węzełki jak z podręcznika. Na pomostach czysto, w sensie żadnych misek, butów, klapek. Brak szant, głośnego zachowania.
Jeziorak 2.jpg
Dzień 14 to koniec naszego rejsu. Wszyscy jesteśmy zdumieni jak szybko minęły te dwa tygodnie.
Dopływamy do Wielkiej Żuławy, do macierzystego portu i powoli się pakujemy.
Przy zdawaniu jachtu bosman otrzymuje opeera, delikatnego, w zasadzie reprymendę, bo nie miałem w sobie aż tyle złości. Oczywiście to nie jego wina, że jacht był źle przygotowany (eufemizm, on nie był w ogóle przygotowany) do 2 tygodniowego rejsu, tylko jakichś "mechaników", co zabrzmiało równie tajemniczo jak "iluminaci".
Podsumowując:
- wypłynęliśmy w czwartek, a w niedzielę, po 3 dniach, skończył się gaz po zagotowaniu kilku czajników wody. Znaczy się butla była prawie pusta już na starcie.
- nie działał palnik jeden z dwóch. Usterka czujnika płomienia, naprawiłem, ale i tak płomień był tak mały, że nic nie dało się zagotować. Miałem własną 2-palnikową kuchenkę kempingową z Decathlona. Zawsze ją zabieram
- niedrożny przelew zbiornika wody + nieszczelna rewizja na dziobie = zalany materac dziobowy.
- brak przejściówki z wtyczki standardowej na CEE. Dokupiłem
- brak podstawowych narzędzi. Odkręcenie śrubunka z butli czy wlewu paliwa byłoby niemożliwe, gdybym nie wziął swojej narzędziówki
- brak 3 z 6-ściu bezpieczników!!! (nie działała lodówka, oświetlenie zewn., pompa wody). Uratował mnie brat cioteczny.
- cumy to były 2-metrowe postrzępione sznury
- brak szczotek/szmat/gąbek do utrzymania czystości na jachcie.
Mogłem niby to wszystko sprawdzić, ale tyle razy ile czarterowałem łódź, nie musiałem tego robić i było w porządku.
Nie zepsuło mi to w żaden sposób humoru, więc nie narzekam, tylko uczulam, żeby jednak sprawdzić wszystko i oszczędzić sobie rozczarowania.
A i silnik. Nie zawiódł, ale powinien mieć przynajmniej z 40 KM, a nawet 50.
Wyszło prawie idealnie. Zrezygnowałbym tylko z rejsu do Gdańska, zwłaszcza łodzią, która porusza się z prędkością 9,5 km/h max. W zamian opłynąłbym porty Zalewu Wiślanego: Krynica, Piaski, Frombork, Kadyny czy Suchacz, gdzie np. można by było wybrać się na spacer po bukowych lasach wysoczyzny elbląskiej.
W sumie nawet do powtórzenia kiedyś, w przyszłości niedalekiej. A na Jeziorak i pojezierze iławskie to nawet za rok...
A po dwóch tygodniach obserwacji różnych hausbotów, jachtów, barek, łodzi bez żagla, szukałbym chyba Suncampera
O, i tak o!
Jeziorak 5.jpg
KONIEC