Lepiej bym tego nie ujął.
Oczywiście nie każdy musi lubić dotykać korzeni srając po krzakach czy jedząc po Orlenach jak się karmi konia ale mi szczerze szkoda czasu na szukanie knajpy. Głód tez jest drugorzędny kiedy liczy się droga.
Albo ktoś to czuje i kuma albo nie. Nie ma innego wyjścia.
Czy trzeba jechać rometem? Nie. Ale ten co jedzie rometem czy motocyklem za piątaka może czyn ten czuć bardziej niż ktoś kto wyjechał z salonu. Jest tu trochę niepewności awarii, potrzeba zjamosci mechaniki i sprzętu. Trzeba motocyklowi zaufać. Dokładnie tak.
Nie ma reguł oczywiście.
Myśle ze Czarny nawiązuje do tego o czym wielokrotnie rozmawialiśmy. Zanim na forum pojawiły się nowe motocykle i pieniądze każdy liczył drobne na wache do swojej RD04 a tylko nieliczni mogli pochwalić się siódemka... jedni są dalej inni odeszli... jedni jeżdżą, motocykle innych stoją. Życie. Mniej jednak wtedy było mówienia o tym co ile kosztuje. Więcej mówiło się o naprawach, pomagało się. Takie były czasy.
Są wśród nas tacy którzy pamiętają jeszcze złoty motocykli ciężkich... czyli powyżej 350ccm. Wtedy to zupełnie było inaczej. Może prościej ale do cna prawdziwie. Chyba wśród posiadaczy motocykli było więcej motocyklistów po prostu
Zapewniam Was jednak ze przeżyłem zajebista przygodę w siodle motocykla który kupiłem za drobne i wskrzesilem do życia. To również było w tej drodze fajne. Cieszyłem się razem z nią, z DRyndą.
Tak to.
M