Późną jesienią zeszłego roku pojechaliśmy w czwórkę oglądnąć przed zakupem maszynę do Rumuni w okolicach Borsy pożyczonym od mojej żony autem.W tamtą stronę ok,na powrocie węgierski pogranicznik prosi o dokumenty więc zaglądam do schowka gdzie według mojej wiedz powinien się znajdować,później do wszystkich innych i nie ma więc telefon do żony,żona twierdzi że powinien tam być,czas leci a kolejka rośnie.Cały czas bardzo uprzejmie po polsku próbuje z pogranicznikiem nawiązać konwersację i złożyć winę na żonę.Chyba w końcu zrozumiał bo machną ręką i odjechaliśmy
__________________
Świeć pomimo wszystko
Bierz przykład ze słońca
Ma w dupie,czy kogoś razi
|