


...no dobra.Wyjechalismy z Rybackiego.Szkoda,bo byl naprawde fajowy.Nooo moze nie jak na Islandii,ale fajowy.Mozna bylo poodkrecac na szutrach tak ze rzucalo tylem,robic uslizgi,ze deptul myslal,ze sie wygupiam,a to byla walka o przezycie.Pojezdzic po luznych kamieniach i piachu.Fajnie,fajnie...Ale na nas czekal Sputnik,Nikiel i Zapolarnyj.Trzy miejscowosci,ktorych do konca nie rozumialem.Sputnik to poprostu bazy wojskowe ciagnace sie kilometrami wzdluz drogi.Dziwilem sie,ze go nie zaorano,gdyz wszystko i tak bylo przestazale i dwa tomachawki zalatwilyby sprawe.Nikiel,...o zgrozo

.MORDOR z "wladcy pierscieni".Dowod na to,ze jak sie chce to wszystko mozna zepsuc i wypalic.Ale o dziwo to Zapolarnyj wywarl na mnie najwieksze wrazenie.Moze dlatego,ze tam zaopatrywalismy sie w kroplowki(czyt. wodke).Spedzilismy chwile przed sklepem,czekajac to na bajrasza,deptula i to ta wlasnie chwila nastroila mnie bardzo pozytywnie do tego miasta.Zagadal do mnie lokales,ktory mial obydwie szczeki ze szczerego zlota.Oczywiscie pijany i myslalem,ze chce ode mnie kase.Cos tam opowiadal i jak juz szykowalem sie do odparcia prawego sierpowego,to on zyczyl mi powodzenia i szczesliwej podrozy.Oj glupi ze mnie polaczek...Ludzie zatrzymywali sie na ulicy,tylko po to,zeby pomachac ostatniemu odjezdzajacemu-w tym przypadku mnie.Inni wychodzili,ze swoich miejsc pracy i czekali az odpalimy motocykle.Bylo tak...romantycznie.Wokol totalny rozpierdziel.Znowu potwierdzilo sie,ze to ludzie z nawet najgorszego miejsca moga zrobic mila i fajna okolice.Wyjezdzalem z Zapolarnego jako ostatni i szczerze mowiac ...smutny.Przed nami byla juz tylko granica i jakies 40km do niej.Nie bylem szczesliwy wyjezdzajac z Rosji.Ostatnie dni byly naprawde fantastyczne.Norwegia mnie nie cieszyla,choc mialem co do niej plany.Obawialem sie tylko granicy:Jak to nie macie meldunku

?No i te narkotyki,ktore zekomo mialem w kufrach,hehe...Bylby numer,gdyby celnicy wzieli ten zart na powaznie

.Norwgia-hmmm...musze sie napic